poniedziałek, 23 lutego 2015

Dlaczego "Sekret" nie działa?


Tytuł brzmi zagadkowo, choć w ostatnim czasie zdobył sobie wielu fantastów. Może dlatego warto na początek wyjaśnić cóż za wielka tajemnica skrywa się w tej nazwie. 

Otóż "Sekret" jest książką autorstwa Rhondy Byrne, będącą próbą uzmysłowienia nieszczęsnemu prostaczkowi, jak we Wszechświecie funkcjonuje prawo przyciągania. Na podstawie książki powstał też film, który można obejrzeć tutaj w wersji polskiej.

Na owo prawo natknął się chyba każdy, kto kiedykolwiek wpisał w google coś w stylu "recepta na szczęście", albo "jak wyleczyć depresję".
Generalnie opiera się ono na dwóch założeniach:
1. Twoje myśli tworzą twoją rzeczywistość. 
Innymi słowy, w twoim życiu dzieje się dokładnie to, na czym nawykowo się skupiasz.
2. Podobne przyciąga podobne.  
Pozytywne myślenie skutkuje pozytywnymi wydarzeniami, a negatywne negatywnymi.
Proste? Proste.
Oto cały tytułowy "Sekret" w pigułce. 
 
Jeśli chodzi o mnie, to w pierwszej kolejności miałam do czynienia z filmem. Całkiem nieźle zrealizowanym od strony technicznej, co prawda nazbyt uproszczonym w przekazie, acz mimo wszystko przyjemnym do obejrzenia. Podeszłam do niego na lajcie, bardziej przyciągnięta tajemniczym tytułem, niż treścią. Jakiś czas później sięgnęłam po książkę.
Skutkiem były mieszane uczucia. To chyba jedyny tytuł, który wywarł na mnie tak ambiwalentne wrażenia.

Z jednej strony "Sekret" niewątpliwie odniósł sukces - sprzedane egzemplarze liczy się w milionowych nakładach. Spełnił więc oczekiwania autorki, a co do tego, że sukcesem jest wydanie i owocna sprzedaż książki (a do tego jeszcze dorobienie się jej ekranizacji) zgodzi się każdy.
Duże liczby, pieniądze i miano bestsellera to wszystko, co przemawia za tym, że pomysł chwycił, bo w rezultacie okazał się skuteczny. Zasadniczo więcej jest ludzi znających "Sekret", niż tych niewiedzących w ogóle o co chodzi. I to jest super. Są emocje, jest reakcja i jest zysk.
Ponadto jestem zwolenniczką koncepcji według której odpowiedzialność za swoje aktualne położenie i samopoczucie ponosisz ty sam. Idea uświadamiania ludzi z syndromem wyuczonej bezradności o tym, że zawsze mają jakiś wybór wydaje mi się być trafiona.
Nic nie działa tak motywująco, jak pozbycie się złudzenia niemocy, wzięcie w swoje ręce własnego losu i owoców podjętych decyzji.
A mimo tego osobiście skłaniam się bardziej ku tej drugiej stronie medalu "Sekretu", który jest pozycją w mojej ocenie sknoconą. Dlaczego?

1. Głupi odbiorcy stanowiący grupę docelową.
To taki pocieszający poradnik dla leniwych nieudaczników. Leży dokładnie na tej samej półce, co inne przewodniki pokroju "Jak zarobić milion dolców w tydzień?", "Schudnij 50 kilo w miesiąc bez wyrzeczeń", "Większy penis? To jest możliwe już teraz!", czy "I ty możesz przestać być pasztetem".
Ktoś, kto daje się naciągnąć na tak denny coaching bez wątpienia jest idiotą.

2. Hołdowanie ideologii zwanej potocznie amerykańskim snem, która w XXI wieku szerzy się jak zaraza zaszczepiając w człowieku przekonanie, że być to mieć.
Wcale nie uważam, żeby trzymanie w garażu własnego Lamborghini Gallardo i bywanie vipem na imprezach u Hugh Hefnera było czymś złym, ani tym bardziej, że najlepiej w ogóle byłoby przywdziać mnisie szaty i zapierdalać w pieszej pielgrzymce do Częstochowy bijąc się po drodze w pierś. Dobrze jest posiadać. Jednak jestem zdania, że amerykańska filozofia promująca pazerny konsumpcjonizm jest po prostu niezdrowa, bo równie istotne co finalne osiągnięcie celu, jest przebycie drogi do niego (ale o tym za chwilę). Gdy zależy ci tylko na tym, żeby nachapać się jak najwięcej, to przypominasz wygłodniałego kundla buszującego po śmietniku.

3. Sugerowanie, że cokolwiek można osiągnąć bez najmniejszego wysiłku.
Fajne jest to, że "Sekret" zachęca do zmiany negatywnego myślenia na pozytywne, ale jest coś bardzo niemądrego w doradzeniu "intensywnie myśl o tym, że chudniesz, a zaprawdę powiadam ci - będziesz chudsza", zamiast zasugerowania siłowni, biegania i diety MŻ*.
"Sekret" natomiast zachęca do przyjęcia postawy roszczeniowca z wiecznie wyciągniętymi łapami. Taśmowo produkuje pretensjonalne harpagony, równie obrzydliwe, co ta tutaj.
Tymczasem silna osobowość kształtuje się poprzez spełnione dążenia. Poza tym chyba widać sporą różnicę między zdobywaniem Mount Everestu, a dostaniem się tam helikopterem, nie?

4. Brak wzmianki, że nawet najwięksi optymiści doświadczają w życiu trudnych sytuacji, złego samopoczucia i porażek.
Oraz, że jest to coś zupełnie normalnego.
Właśnie w tym punkcie jest źródło większości rozczarowań "Sekretem" i wniosków, że to jednak nie działa. Optymiści nie zawsze rzygają tęczą i to bynajmniej nie brak nieszczęść czyni ich optymistami.
Pominięcie tego stwierdzenia jest imho ogromnym uchybieniem ze strony autorki, która najwyraźniej założyła, iż zawsze należy patrzeć na realia spoza różowych okularów. Tak się nie da. Życie oferuje pełną skalę doświadczanych emocji i wydarzeń, także tych nieprzyjemnych. Nie można być wiecznym zwycięzcą nie zaznawszy ani razu smaku porażki. To naturalne przeżywać smutek, cierpienie, strach i rozczarowanie.
Morał, który wyciąga się z lektury "Sekretu" jest zaś taki: jeśli tylko wcielisz w życie zasady prawa przyciągania, to nie doświadczysz już żadnej przykrości. I zaczynasz żyć tym złudzeniem. 
Góra przez tydzień, bo potem i tak przychodzą wyzwania, z którymi trzeba się zmierzyć.

Czy wobec tego prawo przyciągania nie działa?
Działa. Tak, naprawdę działa.
Zgadzam się absolutnie z tym, że przekierowując uwagę na sukcesy w sferze zawodowej, uczuciowej i każdej innej nabywasz mentalności zdobywcy, a przestajesz dokarmiać swojego wewnętrznego sabotażystę. Nie trzeba być żadnym mistykiem, filozofem, ani naukowcem, by móc zaobserwować jak w świecie zachodzi PP. Ludzie uśmiechnięci i przychylnie nastawieni do innych łatwiej zjednują sobie ich sympatię. Ci, którzy zamiast pracować dla pieniądza sprawiają, że to pieniądz pracuje dla nich nie będą narzekać na biedę. I tak dalej, i tak dalej. Z tymże PP to nie jest – jak wynika z treści "Sekretu" – Wszechobecny Dżin spełniający za darmo ludzkie zachciewajki. Owszem, są ludzie o których można mówić, że mają tyłki wysmarowane miodem, a są i tacy, którzy startują w życie bez niczego, czasem nawet bez perspektyw na przetrwanie. Dlaczego tak bywa i gdzie podziała się sprawiedliwość to temat łamiący najtęższe umysły. 
W "Sekrecie" brakuje właśnie takich niebezpiecznych rozważań: gdzie jest kurwa ta sprawiedliwość, że w niektórych rejonach Afryki na porządku dziennym jest umrzeć z głodu i pragnienia? A może prosił się ktoś o malarię w prezencie? A co powiedzieć o dziecku urodzonym przez prostytutkę na chodniku i porzuconym w kołchozie?
Zwodnicza jest też obietnica uzyskania czegokolwiek w zamian za poprzestanie na przekształceniu sposobu myślenia. Istotnie, jest to ważny, o ile nie najważniejszy krok ku lepszej przyszłości, ale nie pójdzie się dalej bez podjęcia aktywnego działania. Myśl jest tym, co wspiera lub sabotuje osiąganie celu. Niczym więcej. 
 
Dlatego śmieszą mnie żałosne pytania z cyklu: czy mogę schudnąć bez diety i bez ćwiczeń? Czy mogę zarabiać duże pieniądze siedząc bezczynnie na dupie? Jak znaleźć zajebistego partnera samemu nie będąc zajebistym?
Dostałam ich naprawdę ogrom, choć w zawoalowanej formie. Prawdziwy sens był jednak taki, jak przytoczyłam powyżej – sympatykom PP nie chce się pracować nawet nad sobą. Wolą inkasować.

Kluczem do skutecznego oddziaływania prawa przyciągania jest zrozumienie, że wszelka zmiana w twoim świecie ma początek w tobie. A także tego, że kosztować cię będzie dokładnie tyle samo wysiłku, ile jest warta.
"Sekret" nie działa, bo tego nie wyjaśnia.


*Mniej Żreć

16 komentarzy:

  1. TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAK
    TAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAKże tego.

    I to by było na tyle odnośnie niezgody w temacie, albowiem z mojej strony nie istnieje na ten czas żadne ,,ale'' czy ,,dlaczego''. Ze swojej strony mogę jedynie zaoferować ciekawostkę odnośnie podejścia naukowego w stosunku do prawa przyciągania. Nasze myśli mianowicie są nicz innym, jak falami prosperującymi na podobnej zasadzie, co fale radiowe. Nadają one na różnorakich częstotliwościach zależnych od ich charakteru. Podobnie, jak fala radiowa dociera do odbiornika, tak fala mózgowa łączy się z jej odpowiednikiem w postaci celu przyciągając ku nam oczekiwane rezultaty bądź ich podobieństwo. Teoria fal została bodaj przytoczona w książce. W każdym razie to czysta zasada przyczynowo-skutkowa. Jednocześnie, jak sama napisałaś, przyciąganie nie jest równoznaczne z podstawieniem gotowca pod nos, niemniej sprawia, iż przyciągamy sprzyjające okoliczności w których podjęte przez nas decyzje wpływają znacznie na część finalną wzbogacając nas doświadczeniami. Cały mechanizm jest prosty, jak konstrukcja cepa, ale niektórym wciąż trudno to sobie zobrazować pomimo, iż zasadh funkcjonowania grawitacji zostają przekazane w okresie podstawówki.

    Jednakowo istnieją przypadki w których teoria dosłowna Sekretu posiada swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości, np: wokalista tuż przed występem wierzy w jego powodzenie dzięki czemu zyskuje pokłady pewności w swoje przygotowanie oraz talent, co przekłada się na jakość występu i sprawia, że zostaje on nagrodzony gorącymi owacjami i głośnym wiwatem. W sytuacji, gdzie stres wziąłby górę prawdolodobieństwo wpadki wzrasta o 90%.
    Równa sytuacja dotyczy nerwicy natręctw, gdy chory wręcz wmówi sobie skutki następujące po wykonaniu danej czynności orzykładowo 4 razy, czynności nierzadko zupełnie niezwiązanej z celem, a jednak sprawy układają się tak, jak według niego miały się potoczyć.
    I możemy to nazywać słynnym efektem placebo, jednakże czyż nie jest adekwatny do definicji prawa przyciągania?

    Istnieje ponadto przypadek mojej siostry, która po zapoznaniu się ze wszystkimi siedmioma podstawowymi prawami Wszechświata nie tyle uwierzyła w ich prawo bytu, co przyjęła je za pewnik, normę, dogmat. Od tamtej posiada niesamowitą władzę nad otaczającym ją świate. , a prawami w tym prawem przyciągania posługuje się, jak iluzjonista kartami. Niestety nie mam jak udowodnić tych zależności i masz na to jedynie moje słowo dlatego póki sobie nie zażyczysz powstrzymam się od bombardowabia przykładowymi zjawiskami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że jest to prosty mechanizm, który chyba najlepiej obrazuje słynny przykład z cytryną. Gdy pomyślisz o smaku cytryny, momentalnie w ustach zbiera się ślina. Gdy wyobrażasz sobie, że biegniesz, mimowolnie obkurczają się mięśnie odpowiedzialne za konkretną sekwencję ruchów.
      Dlatego PP jest realne, ale nie na takiej zasadzie, jak sobie ezo-pasjonaci wyobrażają. To zrozumiałe, że będąc nastawionym na pozytywne doświadczenia odnosi się ich więcej.
      Jednakże nie jest to żadne prawo jakiegoś tajemniczego sekretu, który zakopano kilkanaście metrów pod ziemią, co po prostu odpowiedniego nastawienia.
      A efekt placebo w dużym stopniu wiąże się z PP. Jeśli o chorych chodzi, to taki najbanalniejszy przykład: badania dowodzą, że ludzie trwający w chronicznym stresie są bardziej narażeni na choroby i żyją krócej. Żadna nowość, prawda? Ale pokazuje jak bardzo podejście człowieka wobec określonych sytuacji warunkuje jego rzeczywistość.

      Amen c:

      Usuń
    2. Racja. Równie dobrze można wydać książkę zatytułowaną ,,Sekrety manipulacji'' wpychając doń najbanalniejsze oczywistości lejąc przy tym wodę na całego. I chmara szarych, zakompleksionych patałachów rzuci się na perfumowane gówno w durnej wierze, iż książka uczyni z nich bogów.
      Nie od dziś wiadomo, że na głupocie i naiwności najwięcej się zarabia c=

      P.S Odpisałam na komciacha u siebie.

      Usuń
  2. Nie wierzę w żadne prawo przyciągania, ani tym bardziej w to, że wszystko to co nas spotyka dzieje się na nasze życzenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem zdania, że chociaż nie wszystko, co się zdarza zależy od nas, to jednak nasza postawa i podejście wobec tego wszystkiego leży już całkowicie w naszej gestii.
      Mogę zdecydować czy wstanę z łóżka z dobrym humorem, czy nie. Od tego zaczyna się dzień, a cała reszta jest kwestią podobnych wyborów.

      Usuń
    2. Masz prawo decydować o tym, czy zjesz kanapkę z masłem czy coś na niego położysz. Ale już nie od ciebie bezpośrednio zależy czy będziesz miała ten chleb i na co możesz sobie pozwolić, ale od twoich finansów. te znowu nie zależą od ciebie tylko od twojej pracy (bo manufakturę w szafie nie masz). Żyjemy w zależnościach międzyludzkich i to od innych ludzi zależy co położymy na chlebie, czy będziemy mieli co położyć na chleb oraz (idąc twoim przykładem) o której wstaniesz z łóżka, oraz po czym. Niewiele tak naprawdę zależy od Ciebie, wielu rzeczy człowiek nie chce, a mimo to są.

      Usuń
    3. Zależności, o których mówisz sprowadzają się do tego, co możesz dać innym i co inni mogą dać Tobie w zamian. Nie stawia to nikogo w roli biorcy skazanego na cudzą litość, bo nikt wiktu i opierunku za darmo nie dostaje. Jeżeli dostrzegasz w tej zasadzie kajdany i coś, co innym daje prawo do decydowania o tym, co kładziesz na chlebie i czy w ogóle ten chleb masz, to musisz wieść dość przykry żywot. Nie przytłacza Cię świadomość, że zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie trzymał bucior na Twoim gardle?

      Usuń
  3. Moja droga wyjęłaś mi zdanie na temat tej publikacji z ust. Chociaż sam przebrnąłem przez tę pozycję z raczej bananem pożałowania na mordzie.
    Dziękuję Ci za ten wpis.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś przeczytałam sekret i nic z niego nie zrozumiałam. Może ja jakaś nienormalna jestem, ale czytać raczej umiem. Dla mnie były to kompletne brednie wyssane z palca. Pozycja napisana tylko po to, aby się sprzedawała i dawała kasę osobie, która to stworzyła. Żerowanie na ludzkiej naiwności i głupocie.
    Moim zdaniem, nic nie ma za darmo, samo myślenie nie sprawi, że coś się uda. Nawet jak pójdziesz z tym do przodu, coś zrobisz w kierunku sukcesu nie ma gwarancji, że ci się uda. Dobrymi chęciami jest tylko piekło wybrukowane i one nic nie zmieniają. Jeżeli nie ma się możliwości (które często nie wynikają od ciebie tylko od twojego otoczenia) nic się nie osiągnie.
    Sekret to pozycja dla mnie zmarnowana i chociaż recenzję uważam za udaną, to brakuje mi tego, że chociaż krytykujesz "Sekret" to jednak mówisz, że jego tezy w jakimś stopniu się sprawdzają z innym podejściem do zagadnienia, a to dla mnie jest nieprawdą

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Pozycja napisana tylko po to, aby się sprzedawała i dawała kasę osobie, która to stworzyła." - Cóż, pani Rhonda chyba nie narzeka...

      Możliwości zawsze są. Pozostaje tylko kwestią, czy ludzie potrafią je dostrzec i czy chcą z nich skorzystać.
      Krytykuję "Sekret" przede wszystkim za to, że jest podręcznikiem lenistwa, ale oddzielając ziarno od plew, ziarnem nazywam to, że kieruje uwagę człowieka na jego potencjał. To nie jest inne podejście do zagadnienia, a jedynie wyszczególnienie wad i zalet pozycji, która - jak już nadmieniłam - chwyciła bardzo dobrze.
      Oczywiście możesz się nie zgadzać z tym, co napisałam. Nie mam monopolu na prawdę absolutną.

      Usuń
  5. Wybacz za ten spam, przyszłam jedynie powiadomić o odpowiedzi na Twój komentarz i przepraszam, że trwało to tak długo. Co poniektórzy zepsuli swoje laptopy i okupują mój.

    OdpowiedzUsuń
  6. A u mnie sekret działa. Nic nie muszę robić, a to dostaję. Ostatnio na walentynki chciałam dostać niebieski łańcuszek jaki znalazłam w necie, nikomu o tym nie mówiłam, myślałam o tym mocno i starałam się o nim śnić. No i dostałam dokładnie ten jakiego chciałam.
    Takich przypadków w moim życiu było jeszcze więcej. A wszystko to po stosowaniu zasad z tej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie życzę Ci takich przypadków jeszcze więcej c:

      Usuń
  7. A ja byłem od długich lat chory na nerwicę i depresję.Obejrzałem film"Secret"i "Opus"to druga część filmu.Powiedziałem sobie po obejrzeniu,że po trupach do końca moich dni,ale będę walczył z tą chorobą!!! I od tamtej pory walczę i zacząłem wygrywać!!!Mimo,że jak każdy dostaje w niektórych momentach po dupie,ale jestem bardzo zmotywowany.Gdyby nie te filmy już by mnie nie było na tym świecie. Nie dajcie się tej chorobie!!!Pozytywna i optymistyczna energia moi kochani niech będzie z nami wszystkimi!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. U kogoś kto innych nazywa "nieudacznikani" i "idiotami" sekret nie ma prawa zadziałać :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oczywiście, że sekret działa. Programujesz umysł na cele, które sobie wyobrażasz i podświadomie do nich dążysz. Kręcimy się w życiu w kółko, bo nie wiemy czego tak naprawdę chcemy. Taka wizualizacja dokładnie uświadamia, co pragniemy osiągnąć. A potem nieświadomie i świadomie, małymi kroczkami dochodzimy do tego celu. A że dorobili do tego jakąś legendę, to trochę dodaje uroku i aury tajemniczości.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...