środa, 14 stycznia 2015

Z rozmów o waszych eks


Opowiedz mi o swoich byłych, a powiem ci kim jesteś. 

Siedzieliśmy w moim ulubionym pubie i w którymś momencie nasz kameralny, trzyosobowy stolik zamienił się w męską strefę obrad. Nie znałam towarzystwa, jakie nagle się do nas dosiadło, niemniej z wysoko uniesionymi brwiami przysłuchiwałam się przetargowi na to, kogo zły los pokarał najgorszą kobietą.
- Widziałem ostatnio Magdę na mieście. Jest tak spasła, że ziemia trzęsła się gdy szła – powiedział typ ocierający się o ostatnią skalę współczynnika BMI.
- Hehehe – rozległ się chamski rechot. Przywoływał mi na myśl śmiech wiejskiego chama, który boi się komputerów i szczepionek. – Weź człowieku nie gadaj. Agnieszkę widziałeś? Ja pierdolę, ta to dopiero wyhodowała dupę. Ale przynajmniej poruchałem.
- Nie wiem co ja w niej widziałem, to była zwykła szmata, podobno puszczała się ze wszystkimi. 
Tylko zwykła ciekawość popchnęła mnie do rzucenia pytania w gęstą od dymu papierosowego przestrzeń:
- Ile masz lat?
- Dwadzieścia cztery, a co?

Z każdą kolejną, ambitną uwagą myślałam sobie tak: to jest ta chwila, w której tępy palancie powinieneś sam dać sobie w mordę. Po razie za jeden komentarz.
Wtedy akurat tak się złożyło, iż znalazłam się w gronie męskim, niemniej wycieranie sobie gęby byłymi partnerami jest unisex. Dla przykładu, kojarzyłam z widzenia laskę, która chcąc wywrzeć srogą pomstę na swoim niewiernym facecie, rozwieszała jego kompromitujące fotki w klatkach schodowych i na słupach.
Wszystkie sytuacje tego typu łączy jedno: zaawansowana ciemnota umysłowa.

Zjawisko to można tłumaczyć jedynie niską samooceną, byciem plebsem, zazdrością, potrzebą psychicznej masturbacji, a najczęściej wszystkim naraz. Opcjonalnie jeszcze wiekiem piętnaście w dół.
Nie jestem w stanie ogarnąć rozumem oczerniania człowieka, z którym przez X czasu szło się ramię w ramię tą samą drogą, współdzieliło się intymność i którego, co najważniejsze, wybrało się świadomie na swojego towarzysza. W istocie nazwać swojego byłego tudzież byłą "spasłą świnią" to jak powiedzieć o sobie "jestem zdegenerowanym zoofilem".
Takie zachowanie zawsze oznacza ni mniej, ni więcej nurzanie się w bagnie żalu za wybory, jakich dokonało się z rozmysłem. To publiczne obnoszenie się z własną porażką jak z trofeum, niemniej o tyle gorsze i godne politowania, że odpowiedzialnością za własne wybory obarcza się kogoś, kto był jednym z nich.

Inną kwestią jest sama jakość decyzji wcielanych w życie. W rzeczywistości może być tak, że umawiasz się z durnym kmiotem, albo pustą kretynką na własne życzenie. Podążając dalej za tą myślą – możesz zdawać sobie z tego sprawę, przyznać się przed sobą do błędu w ocenie i naprawić go, możesz też zrozumieć to dopiero po serii brutalnych rozczarowań. Ewentualnie nadal dzielić mózg na spółkę z kimś bez polotu, bo przy idiocie większym od siebie lubisz czuć się tym mądrzejszym. Możesz od razu zadać tej relacji jak najmniej bolesną śmierć lub wciąż dusić się w wyniszczającym związku oczekując, że wydarzy się coś tak spektakularnego, jak odsiecz wiedeńska, jednak wszystko co postanowisz wciąż będzie świadczyło o tobie. 
Ludzie z twojej przeszłości wyciągają na światło dzienne szereg informacji na twój temat. Przy debilu nawet Aleksander Wielki wypadałby dość słabo na lekcjach historii, dlatego raczej nie widywano go w towarzystwie debili. Podobnie, jeżeli wejdziesz do luksusowej restauracji z niewychowanym żłobem, który sztućce widuje tylko na filmach i reklamach margaryny, to w najlepszych okolicznościach zaskarbisz sobie jedynie współczujące spojrzenia klienteli. Ale ty przecież z takimi się nie prowadzasz. Ty jesteś lepszy.

Dziwi mnie jeszcze jedno, a mianowicie robienie tematu tabu z poprzednich związków.
Ta irytacja, gdy obecny partner wspomina o ludziach, którzy w swoim czasie odegrali na tyle znaczącą rolę w jego życiu, by wywrzeć wpływ na to, kim jest dzisiaj. Przypuszczam, iż źródło takiej reakcji jest w zwyczajnej ludzkiej zazdrości, ale w takich sytuacjach warto pamiętać o jednym: sposób, w jaki ktoś wypowiada się o poprzednich związkach sugeruje jak będzie odnosił się do obecnego.

Generalnie osobom emocjonalnie dojrzałym i świadomym swojej wartości nie zdarzają się toksyczne relacje. Po prostu nie pakują się w takie od momentu, gdy pierwsza czerwona lampka zasygnalizuje im, że coś nie gra.
Jeśli więc ty jesteś tym smutnym człowieczkiem, który trafia tylko na beznadziejne przypadki, wiedz, że jesteś jednym z nich.

24 komentarze:

  1. Uważam, że świetny obrazek do tego dodałaś ^^
    Nie raz rozmawiałyśmy na ten temat i dopiero po zwróceniu Twojej uwagi na to o czym piszesz w tym wpisie zdałam sobie sprawę, że coś w tym jest.
    Dziękuję Ci za tę notkę ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Sądzę, iż obrabianie dupy byłym jest po prostu skutkiem braku umiejętności pogodzenia się z porażką i przyjęcia jej na klate. Jest też jawnym okazaniem braku szacunku do samego siebie, a co dopiero do drugiej osoby. Zresztą. Sytuacja przez Ciebie opisana ma miejsce w zasadzie w każdym przypadku mieszania kogoś z błotem za jego plecami. Ktoś podpadł>niepotrafimy sobie z tym poradzić>wyżywamy się przy innych dla satysfakcji i nadziei, że zszargamy komuś opinię i Ktosiek pocierpi, jak my. A najlepiej by jeszcze bardziej cierpiał. Zawiść i chęć zemsty to rak społeczeństwa od zarania dziejów i swoją drogą świetny temat na notkę dla Ciebie patrząc po dosadności Twojego pióra <3.
    Ja oczywiście rozumiem spotkanie z psiapsiółką i wypłakanie smutków, bo zdradził. Czy nawet w emocjach nazwanie go skurwysynem. Przy przyjaciółce, w zaciszu czterech ścian i zimnej 0,7, ale w żadnym przypadku na forum publicznym, a już tym bardziej przy randomowych ludziach, którzy chętnie wykorzystują to później na swoich blogach : D. Swoją drogą zauważyłam, że wypowiedzi typu: popełniłem/am błąd, częściej padają z ust kobiecych aniżeli mężczyzn. To chyba jest uwarunkowane męską dumą i nierzadko w takich przypadkach zmutowanym ego.
    Nie miałam wielu partnerów w życiu, ale pomimo tego, że zawsze to ja byłam odrzucana wyrwałabym krtań za obrabianie tej osoby czy zrobienie jej krzywdy. Ja też mam swoją dumę, ale u mnie to działa na opak, bo oczerniając ich, oczerniają tym samym i mnie.

    Pozdrawiam i jak zwykle świetna notka.
    Helskrim. Z nowego konta ÷>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżbyś zamierzała poważnie zabrać się za blogowanie? c:

      Ja natomiast zupełnie nie rozumiem akurat tej formy zawiści/zazdrości. ZUPEŁNIE. To zrozumiałe, że czasem związek się nie udaje i lepiej jest go zakończyć, niż dalej ciągnąć. Ale kurwa, no. Sami sobie wybieramy partnerów, to nie jest jednoosobowa inwestycja.
      Mnie też się sypało z różnych względów, ale nigdy nie powiedziałabym źle o swoich ex. Nie mówię tego dla zasady, czy dlatego, że piętnuję takie zachowanie - ci ludzie po prostu byli, ba, wciąż są absolutnie świetni. Mimo wszystko każdą z tych relacji uważam za udaną, do tej pory mam z większością swoich ex przyjacielskie stosunki. Nie było po rozstaniach pomstowania, płaczu i wyrzutów. I wiem, iż działało to zawsze w obydwie strony. Sądzę, że niejedni chcieliby się hajtać w takiej atmosferze, w jakiej ja się rozchodziłam c:
      Zgadzam się z tym, że to w większości kobiety mówią o popełnieniu błędów w swoich kalkulacjach. Być może wynika to z tego, że przeważnie bardziej się angażują emocjonalnie.
      Całkowicie też rozumiem Twoją postawę, wychodzę z bardzo podobnego założenia.

      Dziękuję za Twoją wypowiedź, liczę na to, że w niedługim czasie przeczytam coś na Twoim kawałku internetu <3

      Usuń
    2. Niedowartościowanie, czy kompleksy są główną przyczyną narodzin zazdrości, zawiści i nierzadko nienawiści. Takim ludziom krzywdzenie kogoś daje obfitą satysfakcję oraz karmi do syta ego. Uważają oni bowiem, że skoro są w stanie kogoś skrzywdzić coś jednak na tym świecie jeszcze znaczą, co z kolei daje im to swoiste poczucie wyższości i wygranej. Iluzoryczne, ale wystarczająco silne, by zagłuszyć zdrowy rozsądek podpowiadający im, że to oni przegrali. Nie są chyba jednak świadomi, że zachowując się w ten sposób pokazują, że nadal zależy im na tych, których stracili. Przecież gdyby było inaczej, gdyby mieli tę osobę w swym głębokim poważaniu nie tracili by sił i czasu na obrabianie dupy.

      Ja rozumiem, że ktoś mógł zachować się, jak ostatni kutas, ale opowiadanie o tym na forum publicznym jednocześnie wybielając własną dupę jest dla mnie co najmniej godne pożałowania. Osobiście zdażyło się, że coś, co powiedziałam na temat ex miało dla rozmówcy pejoratywny wydźwięk, ale przedstawiam w przypadku jakichkolwiek kłótni czy czegokolwiek innego obie strony medalu jednocześnie przyznając, że dałam się zrobić w chuja na ten przykład. Najwyraźniej ze mną też musiało coś nie pyknąć, skoro ktoś postanowił odejść, czy zachować się w taki, a nie inny sposób. Mineliśmy się najwyraźniej z powołaniem. Zresztą późniejszy etap jest etapem przyjaźni w ktorej nie szczędzimy sobie humorystycznej zgryźliwości, co pomaga złapać dystans nie tylko do zaistniałej sytuacji, ale i wmocnić ten wględem siebie.

      Osobiście uważam, że jeżeli ktoś jest w stanie zrobić krzywdę swojemu byłemu partnerowi, nie kochał go. Uważam, że miłość nie rdzewieje, ani nie umiera. Z biegiem czasu, przez wzgląd na zaistniałe wydarzenia i obopólne doświadczenie miłość może ewoluować, zmienić się w miłość braterską, przyjacielską, sentymentalną, ale nie odejść. Swoją drogą- może ex z kolejnym partnerem też nie wyjść, a nasza przyjaźń pozostanie. I to jest piękne w prawdziwej miłości. Że jest. Bez wględu na wszystko.

      Co się tyczy natomiast mojego blogowania. Cóż, napisałam wstęp do wstępu, ale wstęp mi nie idzie zupełnie. Ogólnie mam spory problem z opisywaniem uczuć, najczęściej wychodzi z tego suche sprawozdanie. Co przysiadam do notatki mam pustkę w głowie i nie wiem co opisać, a czego nie. To dla mnie cholernie trudne rzygać w internetową przestrzeń wystawiając się tym samym na pożarcie, ale ten sprawdzian z ogólnego założenia ma mi ułatwić powrót do świata żywych z ktorego na kilka ładnych lat zniknęłam. Mam tylko nadzieję, że nie wyjdzie z tego emo spierdolina i ze swojej strony dołoże wszelkich starań, by pokazać siebie. To mogę zagwarantować napewno. No i ze świata wirtualnego zawsze można szybko i zgrabnie spierdolić ÷>

      Usuń
    3. Jasne, wszystko się zgadza, z tymże nie rozumiem tego typu odczuć w stosunku do osoby, do której żywiło się coś zgoła innego, z którą uprawiało się seksy (a zatem największą formę bliskości fizycznej), która zna najbardziej osobisty wymiar funkcjonowania ex-partnera. To zdaje mi się być absolutnie irracjonalne. To, że można wieszać mięcho na kimś, kogo wpuściło się do swojej intymności.

      "Najwyraźniej ze mną też musiało coś nie pyknąć, skoro ktoś postanowił odejść, czy zachować się w taki, a nie inny sposób." - Wiesz, wydaje mi się, że nie zawsze tak jest. W zasadzie każdy powód może być dość dobry, by od siebie odejść. Po prostu czasami zdarza się rozstanie, niekoniecznie z powodu jakiejś cechy partnera. Mogą to być też inne okoliczności.
      Niemniej zgadzam się z Tobą, bowiem sama też wychodzę z założenia, że prawdziwa miłość nie rozpływa się w nicości, ale najwyżej zmienia swoją formę.

      Będę więc do Ciebie zaglądać. Rozumiem Twoją blokadę, bo sama również często jej doświadczam. Ogólnie z tego co widzę, z tym "powrotem do świata żywych" mamy coś wspólnego c:
      Trzymam kciuki za Twoją wenę twórczą c:

      Usuń
    4. Po tym, co napisałaś przychodzi mi na myśl jedynie czysta chęć zemsty zrodzona z wkurwienia i strachu. Strachu przed samotnością czy obawy, że ktoś zdradzi jakiś wstydliwy sekret naszej intymności. W bliźnim widzimy przede wszystkim nasze wady, a wiedząc do czego sami jesteśmy zdolni... i tak błędne koło się zamyka. Jest to też po części kwestia wrodzonej czy tam nabytej wredoty i podłości w akompaniamencie niedowartościowania, niskiej samooceny. Ot i cała historyja. Myślę, że wiedzy na ten temat należałoby szukać u źródła oby tylko w roli obserwującego.

      Tak , zgadzam się, nie zawsze ta wina jest, jednak nie zawsze to widzimy i obwiniamy siebie/innych, ale masz rację.

      Uh. Początki są zawsze trudne. Chce się wypaść jak najlepiej, blah nlah blah. Nic na siłę, przyjdzie czas, że usiądę i coś spłodzę. Dam znać <3

      Usuń
    5. Nie no, chyba nie jesteśmy aż tak zepsuci, by rodzić się wrednymi i podłymi na dzień dobry c:
      Jak dla mnie szkalowanie ex-partnera jest po prostu przejawem największego buractwa, a zarazem zagadką łamiącą światowe umysły, której ni chuja, nie rozumiem. Jest to dla mnie ta dziwna część natury człowieka. Na pewno stoi za tym niedowartościowanie, bo osobie ogarniętej (tak podejrzewam) nawet nie przyszłoby na myśl cisnąć po kimś niegdyś tak bliskim.

      Osobiście przyjmuję, że tak się po prostu zdarza i już. Powody rozstania są w gruncie rzeczy mało istotne, ważne, czy ma się dość honoru i dystansu, by mimo wszystko nadal życzyć ex jak najlepiej. Ludzie są omylni i trzeba się z tym liczyć.

      Będę czekać c:

      Usuń
    6. Patrząc po szczególnej umiejętności manipulacji, jaką wykazują się małe gnomy odnoszę wrażenie, że jednak tę wredotę wrodzoną mamy : D.
      Napisałam, co wiedziałam, ale co prowokuje takie działania myślę, że jest kwestią elastyczną zależną od sytuacji, a zatem jednoznaczna odpowiedź jest raczej mylna. Wyjaśniłam, jak ja to widzę, jednak, aby uzyskać odpowiedź na to zagadnienie pozostaje zapytać się wprost danego delikwenta, co swoją drogą może wyjść całkiem zabawnie- cześć, twoje działania są dla mnie zagadką i pragnę cię z tego tytułu zapytać dlaczego twoje zachowanie trąca takim wieśniactwem?
      Pomysł fajny, gorzej z obitą mordą ÷>.

      Czy wyjdę na chuja, jeśli powiem, że życzenie ex jak najlepiej jest super, bo w końcu jej/jego szczęście jest naszym szczęściem?
      Nie, żebym naprawdę tego szczęścia dla drugiej osoby nie chciała, po prostu są takie zabawne momenty, kiedy wspominam o tej miłej zależności, a co poniektórzy są w stanie podpalić się żywcem by tylko temu zaprzeczyć. Jesteśmy niesamowici, serio. Lubuje człowieków.

      Usuń
    7. Ok, ok, wredotę może i mamy :D Ale naprawdę sądzisz, że taką podłość też po prostu mamy we krwi?
      "(...) aby uzyskać odpowiedź na to zagadnienie pozostaje zapytać się wprost danego delikwenta, co swoją drogą może wyjść całkiem zabawnie- cześć, twoje działania są dla mnie zagadką i pragnę cię z tego tytułu zapytać dlaczego twoje zachowanie trąca takim wieśniactwem?" - a wierz mi, że nieraz tak zrobiłam. Nie tyle nawet z chamstwa, co ze zwyczajnej ciekawości nie boję się podejmować takich polemik. Z moich obserwacji wynika, że takie osobniki wcale nie uważają, jakoby ich zachowanie trąciło buractwem. Ludzie lubią się uświęcać i wybielać, lubią czuć się jak męczennicy i to nie jest żadną zagadką. Mnie właśnie interesują te wszystkie jednostkowe i personalne "co za tym stoi?".

      Nie, nie wyjdziesz na chuja. Sama z radością patrzę, jak moi ex układają sobie życie przy kimś innym i realizują swoje plany. Takie podejście wydaje mi się być najzdrowsze, bo wykraczające poza nasz próżny egoizm - a wszyscy jesteśmy egoistami. Dlatego tym lepsza jest umiejętność spojrzenia głębiej, poza ramy myślenia "to ja jestem w centrum świata".
      Całkowicie Cię rozumiem.

      Usuń
    8. Tak. Wredotę, podłość i inne bezwględne prymitywne zachowania, które niestety w pierwszych latach są nam niezbędne do funlcjonowania. Nie mówię tutaj o wieku już bądź co bądź cokolwiek kumatym, gdzie dziecko jest nadal złośliwe/wredne/podłe/cokolwiek, bo rodzic z ślepoty tego nie widzi i twierdząc, że dzieci takie są dalej rozpuszcza gnoma. Mówię o bardzo wczesnym dzieciństwie w którym owe odruchy przez wzgląd na swoją prostote są jedynymi, jakie dziecko zna, by dać znać matce/ojcu/komukolwiek, że coś mu jest, bądź czegoś potrzebuje, a to, że rodzic nie chce/nie potrafi w późniejszych latach tego wyplenić z dzieciaka powoduje umocnienie tych cech coraz z wiekiem. Dziecko nie zna innego sposobu na zdobycie aprobaty, czy zwrócenia uwagi dorosłego, więc trzyma się zakodowanego schematu dopóty nie oberwie od życia po mordzie. Niegdyś takie odruchy były koniecznością, ale wówczas kradzież jedzenia kierowana była potrzebą przetrwania rodziny, nawet kosztem tej drugiej. Wszystko zależy od tego, jak się leży i mam na myśli tutaj czasy jaskiniowców. Może nie do końca podałam dobry przykład, ale mam nadzieję, że zrozumiesz o co mi chodzi.
      Dziś, owszem, ewoluowaliśmy, ale instynkty pozostają i choć nie są niezbędne w dzisiejszym świecie to dzieje się, jak dzieje i nam pozostaje uczyć się na błędach innych.

      Wiem, że nie boisz się zapytać o takie rzeczy, nie wyglądasz mi na tchórza którym ja niestety jestem i im bardziej się boję odezwać tym większe prawdopodobieństwo, że to zrobię, a boję się, gdy przeciwnik ma mamucie rozmiary. A potem przyglądam się z przerażeniem na rozwój wydarzeń jeszcze silniej nie odpuszczając i jednocześnie szukając wzrokiem moich bodygardów. Taki ze mnie kogucik :') Wiem, że to czysty przejaw głupoty, ale odpuszczenie czy zaniechanie samego odezwania się byłby dla mnie wstydem wręcz niewybaczalnym.
      Co za tym stoi jest właśnie kwestią sytuacji i, jak powszechnie wiadomo, u każdego stoi inaczej. Choćbyś uzyskała tysiąc odpowiedzi nie byłyby dobitnie jednoznaczną prawdą.
      Co do męczennictwa- na krótką metę nie uważam tego za złe. Takie chwilowe rozpamiętywanie sytuacji i żal do siebie pozwala mi oczyścić umysł i przemielić wszystko permanentnie, by móc potupać dalej. Z całą resztą zgadzam się o czym wspomniałam już wcześniej.

      Cieszę się, że nie wyszłam na penisa, bo choć je lubię pozostawię ten fach facetom. Egoizm to kolejna ciekawa sprawa i temat, który poruszając wywołać można niesłychaną burzę szczególnie u tych, którzy doskonale o tym wiedzą, ale u siebie tolerują, bo to oni, ale nie daj Boże u kogoś...

      Twoje trzymanie kciuków zaowocowało. Zapraszam zatem do siebie.

      Usuń
    9. Cóż, ja jestem zdania, że to nie jest podłość, tylko artykulacja potrzeb. Sądzę, że w tej materii różni nas tylko słownictwo, jakkolwiek osobiście nienawidzę bachorów i nie mam do nich grama cierpliwości. Z dalszego ciągu Twojej wypowiedzi wnioskuję, że za podłość uznajesz wychowawcze rodziców - z tymże to już nie jest wrodzone, to jest socjologiczne. Nie nazwałabym tego podłością naturalną, ale wpojoną przez rodziców manipulacją.
      Zgadzam się w kwestii instynktów - to, że wyrośliśmy z polowania na mamuty, nie oznacza, że moje ciało przestało chcieć biegać za nimi z włócznią. Wszystko jest względne i zależy jak na co spojrzeć.

      Nawet tchórz ma swój rozum i odwagę c: W rzeczywistości tchórzostwo, o którym mówisz, może niejednokrotnie okazać się zaletą większą od brawurowej odwagi.
      "Choćbyś uzyskała tysiąc odpowiedzi nie byłyby dobitnie jednoznaczną prawdą." - Na szczęście nie jestem poszukiwaczem prawd absolutnych c':

      Uh, zależy jeszcze co masz na myśli jeśli mówimy o męczeństwie. Profesjonalna i do porzygu upierdliwa martyrologia zakłada, że naturą danego osobnika jest wieczne utyskiwanie, pesymizm i - co gorsza - zawracanie innym gitary swoim pierdolamento. Pisałam o tej grupie w jednej z notek mając na uwadze ludzi problemowych. Takie męczeństwo to zarażanie innych swoim czarnowidztwem.

      Można się zapierać rękami i nogami przed etykietką egoisty, a to i tak na nic, bo nie da się od niej uwolnić c:

      Już pędzę ~~ <3

      Usuń
    10. Dlatego napisałam, że zależy, jak się leży. Ty nazwiesz to artykulacją potrzeb, ja wredotą i jedno nie wyklucza drugiego. W dalszej części też się zgadzamy tylko prawdopodobnie źle to ujęłam. Miałam na myśli to, że z wiekiem takie zachowanie powinno zanikać, a często jest podsycane przez rodziców i tu się zgadzam, że wtedy jest to już wredota nazwijmy to- nabyta.

      Cieszę się, że widzisz w moim twórzostwie pozytyw, który swoją drogą bardzo mi podpasował i chyba przestawie swoje nastawienie i cieszę się, że nie poszukujesz praw dogmatycznych, sama uważam, że takowych nie ma. Ich podważenie jest kwestią czasu i ewolucji.

      Pamiętam, pamiętam, że pisałaś. Oczywiście upierdliwiec każdego pomęczy, ale ja czasami przy wódce lubię sobie pokląć na świat z przyjaciółmi, by następnie wypić na zdrowie. Mam nadzieję, że to się nie zalicza ÷>.

      Egoizm jest niezbędny- zawsze to powtarzam. To instynkt bez którego póki co przetrwać zwyczajnie nie idzie.

      Mam nadzieję, że moje wypociny nie weszły na teren pierdolamento tak, a propos tematu. No cóż, może się spodoba : D

      Usuń
    11. Prawda.
      "Miałam na myśli to, że z wiekiem takie zachowanie powinno zanikać, a często jest podsycane przez rodziców (...)" - Jeżeli jest podsycane przez rodziców, to w żadnym razie nie będzie zanikać, tylko się pogłębiać. Na tym m.in. polega wtórna socjalizacja. Człowiek nie staje się podłym skurwielem sam z siebie, tylko z konkretnego programu zachowań, który ma utrwalony w umyśle.

      Wszystko można podważyć. Podobnież Sokrates w ten sposób bawił się z ludźmi - zaczepiał obcych na środku ulicy, wypytywał o różne rzeczy, po czym podważał wszystko, co ci mówili. Tak więc trolling nie jest wymysłem doby Internetu :D

      Nie ma w tym nic złego; nie to miałam na myśli. Jak najbardziej należy narzekać, jeśli jest na co, ale sztuką jest robić to konstruktywnie. Co znaczy konstruktywne narzekanie? To takie, które polega na dostrzeżeniu nieprawidłowości, a następnie ma prowadzić do naprawienia stanu rzeczy. Wtedy pierdolenie ma sens. Czarnowidztwo nie ma - to tylko rozprzestrzeniania swoich bolączek na innych, swoista, mentalna ebola i wrzód na dupie współczesnego stylu myślenia.

      Egoizm to imho nic innego jak brzydki synonim samoświadomości. Podobnie jak na prostytutkę można powiedzieć kurwa, podobnie na samoświadomość można powiedzieć egoizm (błędnie stawiany na równi z samolubstwem).

      Nasze blogi bardzo się różnią. Twój ma pełnić rolę pamiętnika-dziennika, więc pierdolamento u Ciebie jest jak najbardziej na miejscu i nawet jeśli by wystąpiło, to nie ma się o co przypierdalać. Mój natomiast jest umiarkowanie społeczny, w każdym razie bardziej dla czytelników, niż dla mnie.

      Usuń
    12. Dokładnie to miałam na myśli. Z biegiem czasu takie zachowanie powinno zanikać, lecz podsycane przez rodziców pozostaje oraz wzmaga się. Zresztą gdzieś w powyższych komentarzach pisałam o tym. Owszem, nie staje się wówczas sam z siebie, a z powodu zakodowania mu takiego zachowania, nie mniej we wczesnych latach przejawia się w nim skurwysynizm w wersji light, który, jak powyżej, zanika, jeśli nie jest podsycany i tak dalej.

      Nie lubię Sokratesa, miałam przez niego niejedną pałę.
      Nie no. Pała jest moją winą, to ja nie rozumiałam, ale na kogoś przecież zrzucić muszę :')
      Ogólnie jeśli chodzi o kwestie matematyczne, przyznaje się bez bicia, jestem głąbem (kochaj-nie oceniaj).
      Darzę za to dużą sympatią Diogenesa i jego beczkę. Jego filozofia jest mi bardzo bliska.

      Czyli pierdolamento rozumiesz jako: marudzenie i widzenie wszystkiego w ciemnych barwach oraz brak jakichkolwiek chęci łamane przez starań by stan ten poprawić i dostrzec pozytywy oraz wyciągnąć naukę?
      Jeśli tak, to nie podlegam.

      Owszem, co do egoizmu zgadzamy się, jak najbardziej. Samolubstwo postrzegasz jako?
      Albowiem nie widzę nic złego w samouwielbieniu i narcyzmie póki jest on w zdrowych granicach oraz adekwatnych do realnego stanu rzeczy. Jeśli miałaś na myśli skrajną wersję to również spotkałam się z określeniem tego, jako synonim egoizmu.

      A wiesz, że płodzą się powoli w mojej głowie plany dotyczącego czegoś na wzór Twoich artykułów? Pomimo braku rzeszy czytelników mam szczerą chęć wyrzygać w świat wyjaśnienia na kilka zagadnień mylnie dziś postrzeganych. Obecnie myślę nad tematami dotyczącymi prawdziwej anoreksji, a różnicy w motylkach, oraz nieszczęsnej pladze, jaką jest przypisywanie sobie zaburzeń/chorób psychicznych, a ich prawdziwe wystąpienie.

      Usuń
    13. A więc temat zamknięty, skoro jest konsensus c:

      Diogenesa też lubię. W zasadzie lubię nawet Platona, z którym się nie zgadzam totalnie, niemniej szanuję i podziwiam wkład tych wszystkich greckich mądrali (zresztą nie tylko) w kształtowanie się postaw i filozofii.
      W kwestiach matematycznych możemy sobie spokojnie podać ręce - jam też lewa, jakkolwiek uważam tę dziedzinę (niegdyś znienawidzoną) za fascynującą i pełną niewyjaśnionych tajemnic.

      Może krótkie wyjaśnienie poglądowe: egoizm wg mnie to świadomość siebie (od nazwy "ego", czyli "ja") i swoich potrzeb oraz zaspokajanie ich podług swojego potencjału i możliwości. To skupianie się na sobie w pozytywnym, zupełnie naturalnym znaczeniu (na zasadzie: dopóki nie pomożesz sobie, nie będziesz w stanie pomóc komukolwiek innemu).
      Samolubstwo natomiast jest postawą, która nie zakłada istnienia innych obok Ciebie. Liczysz się tylko Ty i dobro Twojego tyłka. Zagarniasz dla siebie co najlepsze często kosztem innych i zakładasz, że świat istnieje tylko po to, by spełniać Twoje potrzeby.
      A samouwielbienie, narcyzm, egotyzm i tym podobne to jeszcze całkiem inne kwestie.

      Naprawdę? Chciałabym to przeczytać. Kiedyś na tymże właśnie blogu opublikowałam tekst poświęcony ostatniemu zagadnieniu poruszonemu przez Ciebie powyżej. Jeżeli chcesz, podzielę się z Tobą tą notką, a nóż okaże Ci się pomocna.

      Usuń
    14. Nie chcę się licytować, ale (tak, słynne nie chcę, ale : D) ja się gubię przy drugim znaku równości w działaniu, nie wspominając już o czarnej magii, jaką jest dla mnie tabliczka mnożenia. Jeśli z Tobą jest podobnie to cieszę się, że mnie rozumiesz :'). Matematyka w gruncie rzeczy jest- choć może nie dla nas- klarowna, logiczna i prosta. Jeśli zna się jej podstawy i umie się myśleć jednotorowo i ściśle (z czym mam spore problemy i w sumie bardzo dobrze) nie sprawia ona na późniejszych etapach większego problemu. To taka dosłowność i dobitność. Nie uznałabym jej za tajemniczą. No chyba, że odnosi sie do takich przypadków, jak my : D. Osobiście bardzo się cieszę z braku tzw. umysłu ścisłego, wiele takich spotkałam i uważam je za ograniczone, niepotrafiące myśleć przestrzennie i abstrakcyjnie. Jako córka artystów z duszą artystyczną bardzo bym ubolewała mając taki umysł.
      Dla mnie pełna tajemnic jest fizyka kwantowa czy fizyka ogółem i nie mam na myśli tutaj jej wzorów matematycznych, a kosmos i jego tajemnice. Swoją drogą w naszym układzie słonecznym odnaleźli niedawno prawdopodobnie kolejne planety.

      Egoizm podobnie postrzegamy i najwyraźniej pomyliłam samolubstwo z samouwielbieniem.

      Do moich notatek na ten temat jeszcze długa droga. W obu tematach potrzebuje fachowych konsultacji. W przypadku anoreksji mam zapewnioną, zaś w drugiej dziedzinie, jeśli ta mnie przerośnie poproszę o pomoc mojego psychiatrę i oczywiście będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz podzielić się ze mną swoim materiałem w którym na pewno znajdę coś pomocnego wiedząc, że nie zabierasz się za swoje artykuły na pół gwizdka. Myślałam również o zabawie w otwieranie ludziom oczu i tematach masonerii, a dokładniej historii trzech bankowców, którzy uczynili sobie ze świata plac zabaw. Nie mniej to już o wiele grubszy temat i zapewne prędko się nie pojawi. Póki co nie zabieram się ani za niego, ani za żaden z powyższych, mam w głowie pierdolnik i chcę go posprzątać. Nie mniej, jeśli i w tym temacie tj. masonerii, illuminati posiadasz wiedzę, Twoja pomoc bardzo się przyda <3

      Usuń
    15. Wiesz, swego czasu myślałam bardzo podobnie, do momentu, gdy natknęłam się na różne ciekawe zagadnienia naukowe. Np. taka hipoteza Riemanna. Jeśli jesteś zainteresowana, to na YT jest cały dokument na ten temat, wyskakuje bodajże jako pierwszy wynik wyszukiwania. Matma jest świetną sprawą, z tymże nie każdy ma predyspozycje do pracy z tą gałęzią nauki.
      No i cóż, nie mogę się z Tobą zgodzić jakoby ścisłowcy mieli ograniczone horyzonty - wręcz przeciwnie. Wiedza fizyczno-matematyczna pozwala zrozumieć najmniejsze i największe struktury, udzielić logicznej odpowiedzi na pytania o budowę atomów, o procesy zachodzące właśnie w kosmosie (fizyka kwantowa w ogromnej mierze ściśle współpracuje z matematyką), a w końcu o to, ile puszek pięciolitrowej i dwuwarstwowej farby będzie Ci potrzeba na pomalowanie pokoju o powierzchni 18m2. Matematyka może być życiowa, choć ta, z którą ma się do czynienia w szkole raczej w niewielkim procencie.

      W takim razie nie ma sprawy, jak będziesz chciała, to napisz do mnie na maila (samaveth@interia.pl), a wyślę Ci wspomnianą notkę. Choć odnosi się ona głównie do zjawiska występującego w sieci, no ale.
      Będę czekać na Twoje notki zatem. Jeśli chodzi o tematy masonerii i illuminatów, to mogę polecić Ci mojego przyjaciela, który ma znacznie większą ode mnie wiedzę w tych tematach. Nawet nie wiem, czy nie publikował czegoś w tych kwestiach na swoim blogu (demonfoe.blogspot.com).

      Usuń
    16. Ja w żadnym wypadku nie odmawiam ścisłowcom geniuszu. Doskonale wiem, że bez matematyków świat by zginął, nie mówiąc już o postępie. Chodziło mi o sam schemat myślenia. Dla umysłów matematycznych najczęściej coś jest czarne, albo białe. Kropka. Przeważnie tacy ludzie widzą dwa, max trzy wyjścia z danej sytuacji, posługują się czystą logiką. Natomiast humaniści najczęściej dostrzegają więcej alternatyw, myślą przestrzennie.

      Dziękuję z całego serca za chęć pomocy, będzie mi bardzo przydatna.
      Jak tylko postanowię coś naskrobać odezwę się niezwłocznie.

      Usuń
  3. Teraz mi głupio, że tak jechałam po moim byłym po rozstaniu....

    OdpowiedzUsuń
  4. Samaelu, powinnaś zostać jakimś terapeutą, psychologiem, cokolwiek! Świetnie poprowadzona notka, rozjaśniła wiele spraw, ba! Teraz wiem, że nawet chowanie urazów do byłych przyjaciół jest zbędne, bo ich też sobie wybierałam świadomie. Dzięki, ze jesteś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beznadziejny ze mnie terapeuta, ale i tak dziękuję c:
      Zgadzam się. Zasadniczo odnosi się to do wszystkich relacji międzyludzkich.

      Usuń
  5. Idąc tym tropem. Mój ex rozpowiada, że jestem szmatą i kurwą (chociaż po nim z nikim nie miałam związku bo nie chce mi się już bawić w takie romanse no i nie mam czasu). Oznacza to tyle, że zawsze tak o mnie myślał?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem co o Tobie myślał i sądzę, że tylko on mógłby Ci odpowiedzieć na to pytanie, niemniej jego zachowanie jest poniżej wszelkiej godności. Podejrzewam, że hoduje jakieś kompleksy, a własne braki próbuje pokryć obelgami w Twoim kierunku. Bo w ten sposób nie zachowują się ludzie z ugruntowaną samooceną i honorem.

      Usuń
  6. Czasem w życiu układa się tak, że pakuje się w związki z desperacji, zwłaszcza będąc nieurodziwą kobietą, więc jeśli eks był beznadziejnym człowiekiem od samego początku, to raczej nie ma co kłamać, że był cudowny :) Ale fakt, najlepiej unikać takich tematów, nic fascynującego.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...