Zenek
właśnie zaparkował swojego nowego, błyszczącego Lexusa pod
blokiem. Wysiadając poprawił jeszcze lusterko i z niemal nadobną
czułością – taką, jakiej być może nigdy nie zaznała jego
upierdliwa żona – pogładził bok auta.
Samochód wyglądał jakby niedawno zjechał z taśmy, chociaż w rzeczywistości Zenon po prostu złapał dobrą okazję na giełdzie. Auto było używane, ale ogólnie prezentowało się bardzo dobrze. W końcu ile można jeździć po dzielni starym gównowozem po ojcu? Spoko dla dzieciaka kończącego osiemnastkę. Jemu należało się już coś znacznie lepszego za te wszystkie lata studiów i kolejne lata zaiwaniania pod krawatem z biznesowym neseserem. Za wszystkie zarwane nad projektami noce i wyrzeczenia. Ciężko pracował nie tylko na ten wóz.
Samochód wyglądał jakby niedawno zjechał z taśmy, chociaż w rzeczywistości Zenon po prostu złapał dobrą okazję na giełdzie. Auto było używane, ale ogólnie prezentowało się bardzo dobrze. W końcu ile można jeździć po dzielni starym gównowozem po ojcu? Spoko dla dzieciaka kończącego osiemnastkę. Jemu należało się już coś znacznie lepszego za te wszystkie lata studiów i kolejne lata zaiwaniania pod krawatem z biznesowym neseserem. Za wszystkie zarwane nad projektami noce i wyrzeczenia. Ciężko pracował nie tylko na ten wóz.
Poza
tym miał już dość niby niewinnych przytyków ze strony lepiej
sytuowanych kumpli z pracy.
Kiedy
odchodził, spojrzał ostatni raz na parking. Łezka szczęścia
zakręciła się w jego oku. Dzisiaj nic już nie wyprowadzi go z
równowagi, nawet cotygodniowy obiad u ukochanej teściowej, do
której właśnie zmierzał dziarskim krokiem. Pierwszy raz od dawna
idąc tam nie czuł się jak skazaniec.
Tymczasem
nieopodal na ławce przy skwerku siedzieli Mietkowie. Wszyscy
mieli świadectwa wyniesione (z ledwością) z gimnazjum, wszyscy
śnili ten sam sen – fajna fura, fajne dupy, dużo forsy i paczka
pełna papierosów. Byli sobie niczym bracia. Ramię w ramię
chadzali do PUPu co 270 dni, by ponownie się zarejestrować.
Matczyne "postaraj się synuś" nie wystarczyło. Teraz
dzielili pojarę na spółę.
– Ale
się piękniś urządził! Patrzcie no tylko jak wyżej sra, niż
dupę ma! - komentarz został zaaprobowany heheszkami.
– Jak
się ma dzianych starych to wiesz, wszystko dostaniesz. Też
chciałbym żeby mi tak kapało z nieba.
– Noo.
Ale czego się spodziewasz, murzyny głodują w Afryce, a takie
lamusy się opierdalają. Nie ma sprawiedliwości na tym zaplutym
świecie – inny Mietek strzyknął śliną pod nogi, by uczynić
komunikat bardziej szczerym.
– Spoko
chłopaki, nie damy zasranemu cwelowi tak się panoszyć.
I
wziął Mieciu w rękę kilka gwoździ, bo cóż innego mógłby
zrobić w obliczu tego ogromu niesprawiedliwości, jaki go dotknął.
– Obyś
chuju płakał u lakiernika!
Koniec
bajki.
To
nie była opowiastka o zazdrości. To była anegdotka o jej paskudnej
siostrze. A jako, że niezwykle cienka jest granica pomiędzy
zazdrością, a zawiścią, łatwo o błędy w ocenie.
Różnica
leży w sposobie obracania tymi uczuciami na rynku relacji ja –
reszta świata.
Kapłani
powiadają, by nie pożądać żony, ani żadnej rzeczy bliźniego
swego. Rzeczywiście to nie po rycersku pieprzyć seksowną
dziewczynę kumpla, czy cichcem wynosić PS4 z chaty jego kolegi, gdy
ten spokojnie odbekuje przez sen szoty z Bolsa w trakcie domówki, na
którą zostałeś zaproszony.
Szczytem
chamstwa i domeną plebsu jest spotwarzanie byłych partnerów, o czym pisałam tutaj, podobnie jak tyrady pokroju "przestań
zadawać się z tą szmatą/tym skurwielem" mające na celu
ingerencję w czyjś krąg znajomych.
Takie zachowania sprawiają, że obrączki na serdecznych palcach zamieniają się w parzące skórę kajdanki dla emocjonalnych masochistów.
Takie zachowania sprawiają, że obrączki na serdecznych palcach zamieniają się w parzące skórę kajdanki dla emocjonalnych masochistów.
Ciskanie
kołków na głowach lepszych od siebie – bo Wojewódzki to głupi,
dziany palant z TVNu i śmieszek pod publiczkę, a poza tym zajmuje
kilka miejsc parkingowych zajeżdżając Aventadorem wzdłuż
krawężnika (dzwoń na 112, nie pozostawaj obojętny!) – jest
niczym innym, jak prymitywną próbą wyleczenia się z syndromu
nieudacznika dymanego przez szarą rzeczywistość.
Zawistnicy
plują na tych, którzy ich przewyższają i wobec tego sądzą, że
mają przynajmniej niekwestionowane prawo do rozliczania kogokolwiek
z jakości jego życia.
ZAZDROŚĆ
MA SENS
"Zazdrość
oznacza spoglądanie z uznaniem na to, co mają inni, i pragnienie
posięścia podobnych rzeczy samemu. Zazdrość i chciwość są
siłami motywującymi ambicję - a bez ambicji niewiele ważnych
spraw można osiągnąć. "
("Biblia
Szatana")
Nie
uważam, że trzeba być złodziejem tudzież płytkim nowobogackim,
by woleć spędzać wakacje na Majorce, zamiast na Mazurach. Mimo, iż
niegdyś sama rokrocznie wstydziłam się ojca kroczącego w
skarpetach i sandałach Aleją Gwiazd w Międzyzdrojach.
Z
moich doświadczeń wynikło, że zazdrość jest zdrowa, kiedy:
Pozwala
bardziej skupić się na swoim życiu
Jest
tym seksownie zadziornym głosem, który szepcze gdzieś z tyłu
głowy: możesz to osiągnąć, wystarczy tylko, że ruszysz dupę.
Pobudza
bardziej od porannej kawy i w przeciwieństwie do RedBulla, naprawdę
dodaje skrzydeł.
Działasz
we własnym interesie i czujesz, że to ma sens – nie myślisz o
tym, by podpierdolić do fiskusa sąsiada, który zarabia podejrzanie
więcej, niż powinien wydolić zwykły spawacz; myślisz o tym, jak
samemu zarobić więcej, niż zarabiasz.
Inspiruje
Do
rysowania zainspirował mnie Wojciech Siudmak. Polski malarz,
reprezentant realizmu fantastycznego. Już jako smarkacz biegałam po
wystawach jego prac i po partacku usiłowałam je przerysować, by
potem przyczepiać magnesem swoje "reprodukcje" do lodówki.
Ustawiłam się nawet w kolejce po jego autograf – taki sam
bazgroł, jaki wieńczy dzieła. Ta świadomość jarała mnie równie
bardzo, co gówniarę jara Bieber mażący flamastrem po jej płaskiej
klacie i wcale nie jest mi wstyd z tego powodu.
Dzisiaj
nie jestem profesjonalnym rysownikiem. Ba, nie jestem nawet bardzo
dobrym rysownikiem. To nie jest coś, czemu chciałabym poświęcać
czas, pieniądze i zaangażowanie. Ale jestem Siudmakowi wdzięczna,
że zazdrość o talent, którą wzniecił kiedyś tam w moim
dziecięcym serduszku pozwoliła mi rozwinąć warsztat na tyle, by
ktoś spoza rodziny chciał powiesić sobie mój bohomaz na ścianie.
Podnosi
poprzeczkę
Najważniejsza
praca to praca nad sobą. Bez aspiracji do stawania się lepszym nie
ma postępu. Jeżeli nadal masz wątpliwości czy warto rozpocząć
naukę nowego języka, rozszerzyć kwalifikacje zawodowe, zrobić
prawo jazdy, zapisać się na taekwondo, albo warsztaty
dziennikarskie – pozbądź się ich, bo zawsze warto jest rozwijać
posiadane umiejętności i nabywać nowe. To nie powinno wypływać
ze smutnej konieczności, ale z ambicji. Jakby nie było, dążenie
do bycia fajnym i zdolnym figuruje na szczycie piramidy naszych
potrzeb. Poza tym CV mówiące o tobie subtelnie między wierszami
"jestem lepszy i bardziej interesujący od innych"
wygląda bardziej obiecująco na biurku przyszłego pracodawcy.
Rozwija
pożądane cechy osobowości
Jeżeli
kiedykolwiek spotkałeś człowieka, który zaimponował ci swoim
sposobem bycia, prawdopodobnie dostrzegłeś "to coś",
co ma on, a czego brakuje tobie. Być może ujęła cię postać z
książki, albo filmu. Przeważnie jest tak, że z uznaniem patrzymy
na tych, którzy przejawiają konkretne cechy charakteru i dzięki
nim lepiej radzą sobie z ogarnianiem problemów oraz relacji
międzyludzkich. Zazdrościmy ludziom spokoju ducha, siły przebicia,
poczucia humoru, albo inteligencji.
To są cechy człowieka atrakcyjnego.
To są cechy człowieka atrakcyjnego.
Takie
osoby mają naturalną umiejętność bycia takimi, jakimi inni
chcieliby być. Tłumaczy to wszystkie ochy i achy nad postacią
Tyriona Lannistera z "Gry o tron" – niezbyt urokliwego karła pogardliwie
nazywanego "półczłowiekiem", który miał więcej seksu w ciągu miesiąca, niż ty prawdopodobnie będziesz mieć przez całe życie i który zachowuje twarz
nawet w obliczu skurwysyńskich upokorzeń. Martin odwalił kawał
mistrzowskiej roboty przy kreacji tej, jak i każdej innej postaci
swojej powieści.
Z tymże porywająca osobowość nie jest żadną magią zarezerwowaną wyłącznie dla fantastyki ze smokami. To coś, co można w sobie wyrobić, a odczuwanie zazdrości w tym pomaga. Sprawia, że dostrzega się własne braki i w konsekwencji może być impulsem do wypracowania w sobie odpowiednich przymiotów.
Z tymże porywająca osobowość nie jest żadną magią zarezerwowaną wyłącznie dla fantastyki ze smokami. To coś, co można w sobie wyrobić, a odczuwanie zazdrości w tym pomaga. Sprawia, że dostrzega się własne braki i w konsekwencji może być impulsem do wypracowania w sobie odpowiednich przymiotów.
Za
to mentalność Mietka jest smutną praprzyczyną zatrzaskiwania
sobie przed nosem drzwi prowadzących do przyjaźniejszego środowiska
oraz skutkuje okupowaniem strategicznego skwerku. Stamtąd lepsze życie widać niczym ziemię obiecaną, do której jedynie
vipy mają przepustki.
świetnie piszesz, Samciu
OdpowiedzUsuńW pełni się zgadzam, supix notka. Wydaje mi się że mogłabyś dawać lepsze/ciekawsze/kreatywniejsze grafiki, te są takie podręcznikowe i średnie wizualnie.
OdpowiedzUsuńMądrze prawisz, anonimowy człowiecze. Popracuję nad tym.
UsuńWpis mi się podobał, i cieszę się, że w końcu dodałaś coś nowego! Jednak notka sama w sobie jakoś nie powaliła mnie na kolana, mam wrażenie, że ta była jak do tej pory najgorsza z tych które zamieściłaś na blogu. Albo po prostu tematyka do mnie nie trafia.
OdpowiedzUsuńNiemniej jednak cieszę się, że napisałaś notkę i nie porzuciłaś bloga. Mam nadzieję, że wena dopisze i kolejna notka będzie lepsza od najlepszej jaką tutaj wrzuciłaś!
Przez wzgląd na nasze masowo pokrywające się poglądy, próbując przekazać własną opinię na Twoim blogu niejednokrotnie doświadczam nagłego zamroczenia cofając się, we własnym odczuciu, do miana głąba. Spektakularnie potrafisz wyczerpać zagadnienie ograniczając treść do słynnego: ściśle, zwięźle i na temat z czym notabene osobiście miewam spore problemy. Nie pozostawiasz mi pola do popisu obnażając wszelkie zawiłości oraz niuanse w poruszanych przez siebie płaszczyznach. W czystej praktyce sytuacja prezentuje się w sposób taki, iż przeczytawszy dany akapit w głowie formuję treść, jaką pragnę przekazać, zaś z kolejnym passusem wnosisz dokładnie to, co chciałam przekazać. Mam ochotę złapać i wytargać za te czerwone kudły- pieszczotliwie, rzecz jasna.
OdpowiedzUsuńW związku z powyższym po raz kolejny pozostaje mi stwierdzić, że w pełni zgadzam się z Twoim artykułem. Po raz kolejny cieszy mnie tematyka zagadnienia oraz sposób w jaki (mam nadzieję) otwierasz ludziom oczy, czyli łatwy i przystępny.
Ze swojej strony mogę jedynie dodać, iż zazdrość jest naszym przyjacielem, albowiem pozwala nam nie tylko lepiej poznać siebie oraz zmotywować do większego wysiłku, nie tylko poszerza horyzonty i pobudza do życia nasze ambicje, lecz, a może i przede wszystkim kształtuje cele nadając naszemu jestestwu głębszy sens jednocześnie otwierając kolejne drzwi pozwalające czerpać garściami z nieskończonych możliwości, jakie oferuje nam życie. Choć nie wniosłam nic nowego, tak przynajmniej przetłumaczyłam na słowa to, co w notatce wyczytać można między wierszami, na coś jednak się przydałam :D
Pozdrawiam ciepluchno ♥
Yay, pieszczotliwe targanie czerwonych kudłów zawsze na propsie c:
UsuńZajebiście jest mi wiedzieć, że jest ktoś, z kim mogę rozmawiać swobodnie, mimo że odbywa się to tylko za pośrednictwem kabla i że czujemy mentalną więź w tak wielu kwestiach. Dziękuję Ci za tą obecność w moim tu produkowaniu się, albowiem jest to coś, co najwyżej sobie cenię wśród "ludzi z neta".
Nie wiem jak dla innych, ale dla mnie zazdrość to taki naprawdę pozytywny bodziec, coś bardziej jak źródło inspiracji i samonapędzające się źródło motywacji. Pozwala mi myśleć, że skoro ktoś mógł coś opanować, to dlaczego ja nie mogłabym?
Również Cię pozdrawiam i ściskam mocno <3
W dobie internetowego skurwysyństwa ,,tylko" przeobraża się w ,,aż". Osobiście przedkładam jakość umysłu nad sposób komunikacji i tak przysłowiowy kabel staje się sposobnością aniżeli ograniczeniem. Podobnie, jak Ciebie cieszy moja obecność tutaj, tak mnie raduje moje zainteresowanie Twoją twórczością, bowiem mało odkryłam blogów wartych pełnowymiarowego, słodkiego "uzależnienia". Staram się nagrodzić Ciebie komentarzami, tym bardziej miło mi, iż mają one dla Ciebie takie znaczenie.
UsuńWyznaję domenę wzorującą się na słynnym ,,Nie ma rzeczy niemożliwych" czasami po prostu jeszcze o tym nie wiemy i zazdrość jest w tym przypadku skarbnicą owej wiedzy.
Z niecierpliwością czekam na kolejną dawkę produkcji Twojego pióra, jak i sama postaram się nieco odświeżyć własnego bloga nową notatką <3
P.S: Pamiętam o "Bożej Cząsteczce" podobnie, jak o zdjęciach. Materiał posiadam w dwóch trzecich skompletowany. Przepraszam, że tak długo czekasz, niemniej nastąpiły pewne nowe problemy natury egzystencjalnej z którymi staram się poradzić.
Ściskam <3
Lil
Powiedziałabym, że zrobiło mi się ciepło na serduchu, ale w jego miejscu mam przecież ziejącą pustką dziurę, dlatego powiem, że naprawdę jestem wdzięczna za Twoje budujące opinie c:
UsuńCzekam na wszystkie nowości z Twojej strony. Nie oczekuję pośpiechu, więc spokojnie, nie poganiam, ani nie naciskam <3
Połechtałam ciepłem oziębłą bestię. Przejawiając upośledzenie emocjonalne przy takim obrocie spraw uważam to za progres ♥
UsuńCoś tam naskrobałam, a w puściłam porządnego pawia w związku z czym ,,kochaj- nie oceniaj" :')
To ogromny progres c:
UsuńKocham, nie oceniam! Odwiedzam wciąż Twego bloga i wyczekuję tych obiecanych tekstów w charakterze artykułów c:
Postanowiłam o pozostawieniu obecnego bloga w postaci pamiętnika, bowiem misz masz kategorii nazbyt ugodziłby w estetykę. Wciąż myślę o jakiej tematyce założyć blog z artykułami, czy pisać w formię informacyjnej, czy zaś swoje przemyślenia, czy łączyć jedno w drugie. Obecnie jednak skupiam na zdrowiu, a jak wiadomo, schorzeń sfery mentalnej nie leczy się, jak grypy. Nie chcę aby moje problemy wpływały na jakość publikacji. Niestety potrzeba czasu, badań i wielu decyzji niezależnych ode mnie co ciągnie się w czasie. Przyznam, iż sama wyczekuję, jak dziecko urodzin dnia w którym będę w stanie prowadzić podobny Twojemu blog. Tymczasem proszę o cierpliwość i trzymanie przysłowiowych kciuków za pomyślność w terapiach <3
Usuń