wtorek, 30 czerwca 2015

Słowa nie mogą ranić


Gdy nagie małpy pospadały z drzew, musiały szybko jakoś się dogadać. Kwestie były dosyć ważkie, a żywot wówczas jeszcze im miły. Na dole nie było tak samo bezpiecznie. Gdzie teraz zamieszkać? Co jeść? Jak się ogrzać? Czym bronić? A co z kopulacją i odchowywaniem potomstwa?

Język był pierwotnie potrzebny do poszukiwania rozwiązań umożliwiających przetrwanie. Z czasem od prostych sylab i bardziej skomplikowanych "ugabuga" spełniających różne funkcje semantyczne, ludzkość dotarła do przełomowego etapu, w którym dyskutuje o tym, czy gdyby Bóg istniał, to czy mógłby stworzyć kamień, którego sam nie będzie w stanie podnieść.
A to wcale nie koniec! Matka-Ewolucja wprawdzie nie kocha swoich dzieci, ale faworyzuje te najzdolniejsze. Chcieliśmy więcej, więc poszliśmy dalej i dzisiaj tacy super jesteśmy, że możemy czytać "Mistrza i Małgorzatę" z cyrylicy. Wszystko to dzięki mowie, słowom i językom.

A jednak dziwi mnie, jak wielką wagę przywiązuje się współcześnie do słów i jak łatwo komuś nadepnąć na odcisk wypowiedzianą na głos bzdurą lub po prostu odmienną opinią. To prawda, że nie możemy się obejść bez tych wszystkich "dzień dobry", "do widzenia", "wypierdalaj", "poproszę frytki i colę". Ale często pomijamy to, że człowiek jest istotą głupią. Sterowaną emocjami, kłamliwą z natury, z mózgiem nafaszerowanym hormonalną chemią.

"Słowa nigdy nie są rzetelne. Kiedy coś zrobię, to mam rzecz, którą zrobiłem. Na przykład kosz. Nawet jeśli się połamie, to mam połamany kosz. Ale kiedy coś powiem, wszystko przekręcą."
(O. S. Card)

Czytałam kiedyś o eksperymencie*, jaki przeprowadził pewien wykładowca na grupie swoich studentów.
Powszechnie był znany jako człowiek o niezwykle spokojnym usposobieniu. Cierpliwy, uprzejmy pan w wieku średnim. Aż tu nagle pewnego dnia wszedł do sali, grzmotnął z hukiem opasłym plikiem papierzysk o blat, po czym bez żadnych ceremonii zbluzgał obecnych.
Studentów zamurowało. Oczami wyobraźni widzę, jak rumieńce złości kwitły na ich twarzach. Zbesztano ich gorzej, niż rekrutów na niemieckim poligonie i oto siedzieli z odruchowo zaciśniętymi pięściami, nie do końca jeszcze świadomi tego, co przed momentem zaszło. Kilku zaczęło odgrażać się profesorowi, że doniosą na niego, że oskarżą o zniesławienie, że to, że sramto. Ten natomiast jeszcze przez chwilę pozwolił narastać wzburzeniu, po czym powiedział po prostu:

- Przepraszam.
Zaległa cisza.

- Najmocniej przepraszam państwa za moje zachowanie. Wiem, że to nie przystoi do funkcji, jaką tutaj pełnię. Tym bardziej, że uważam was za naprawdę zdolnych i rozgarniętych ludzi.
 
Po czym wytłumaczył swój wyskok tym, że chciał pokazać, jak łatwo jest manipulować otoczeniem poprzez słowa. Często niemające logicznego pokrycia w rzeczywistości.
W zasadzie mógł o tym po prostu opowiedzieć, ale po co, skoro demonstracja zadziałała skuteczniej?

Żyjemy w takiej wydelikaconej kulturze, w której określenie "pedał" rani gejów, a za pochlebną rekomendację działań Adolfa Hitlera na rzecz III Rzeszy można dostać legalnie w pysk i zwiedzić kryminał. Prywatnie człowiek również bywa strasznie przewrażliwiony. Obraża się za te opinie na swój temat, których wolałby nigdy nie usłyszeć, a "chuj ci w dupę" mruczy tylko pod nosem. 
Żeby przypadkiem temu, któremu życzy takich przyjemności nie zrobić przykrości. Jednocześnie twierdzi, że oczekuje szczerości i sam jest absolutnie szczery.
Oczywiście ci, którzy mają trochę pomyślunku wiedzą, że to kłamstwo. Hipokryzja szyta na miarę XXI wieku.
Społeczność umysłowych kastratów wymyśliła także "mowę nienawiści". W rzeczywistości ten termin to nic innego, jak manifest wzywający do wzajemnego głaskania się i bycia politycznie poprawnymi.
Ktoś mądry kiedyś powiedział, że gdyby ludzie wiedzieli, co inni naprawdę o nich myślą, to wszyscy by się znienawidzili. Może coś w tym jest?

Jako podlotki uczymy się uprzejmości i jakiejś kuriozalnej tolerancji dla tych, których wcale nie mamy ochoty znosić i to wbrew temu, że wcale nie musimy tego robić. De facto, żyjemy jako wybitni kłamcy pośród innych wybitnych kłamców dzieląc na spółkę społeczną schizofrenię, ukrywającą się w każdym "nic nie szkodzi", "to żaden problem", "nie, nie nudzisz mnie", "jesteś super taki, jaki jesteś", "te legginsy bardzo ci pasują".
Nie uczymy się natomiast zdrowego olewania i bycia szczerym może niekoniecznie ze wszystkimi dookoła, ale przynajmniej z samym sobą. Nie mówimy "gówno mnie to obchodzi", "idź już sobie, bo chcę się w końcu zająć swoimi sprawami", "myśl o mnie co chcesz" z obawy, że kogoś urazimy, zupełnie jakby odpowiedzialność za cudze uczucia spoczywała na nas.
Ten styl myślenia wynika z wychowania w przekonaniu, że lepiej patyczkować się z konwenansami, niż wyrobić sobie odporność na chamstwo i głupotę.
Brakuje świadomości, że nie jesteśmy na tej kulce brudu po to, by spełniać cudze oczekiwania. Że jedyną miarą prawdy jest czyn. Nikt ci nigdy nie powiedział, że twoje zdanie jest mniej ważne, niż ci się wydaje, że jest.
W końcu, że nie musimy udawać, ani wyrzekać się siebie, byle tylko ktoś nie rzucił się pod pociąg.

To wszystko nie oznacza, iż byciem wrednym bucem, pozbawionym szacunku wobec innych jest ok. Nie jest. Ludzi należy szanować. Opłaca się sprawiać, by czuli się przy tobie dobrze. Trzeba respektować cudzą wolność myśli, sumienia, sposób realizowania siebie oraz zasady, którymi ktoś się kieruje.
Nigdy jednak własnym kosztem. By prawdziwie szanować innych, należy najpierw mieć szacunek dla siebie. By inni czuli się dobrze w twoim towarzystwie, ty sam musisz czuć się dobrze będąc właśnie tym, kim jesteś. Chwal ludzi, gdy naprawdę ich za coś doceniasz, ale nie bądź lizusem. Udzielaj rad tylko wtedy, gdy ktoś o nie prosi, ale nie wciskaj nikomu swoich wizji życia. Nie zmuszaj się do przebywania z osobami, przy których nie czujesz się komfortowo i uszanuj to, że ktoś może nie czuć się komfortowo przy tobie – ceń siebie i nie bądź intruzem. Nie umniejszaj wagi czyjegoś doświadczenia, ale nie stawiaj jego wartości ponad własnym, bo na płaszczyźnie komunikacji twoje jest równie ważne, a na osobistej jeszcze ważniejsze.
Jeżeli sytuacja nie wymaga inaczej, zachowuj i wypowiadaj się naturalnie oraz swobodnie – dzięki temu nie oszukujesz ani siebie, ani nikogo.
Naucz się uczciwości w przyznawaniu racji innym, jeśli ją dostrzegasz, bądź też gotowy na weryfikowanie i przewartościowanie swoich przekonań, gdy poczujesz, że zmiana wyjdzie ci na zdrowie. Ewoluuj w kierunku lepszej wersji siebie i nie przeglądaj się w niczyich oczach. Wówczas żadne, nawet najbardziej jadowite słowa nie zagrożą twojej pozycji.
Żaden doberman nie widzi powodu, by odszczekiwać się pudlowi.

Dlatego jeżeli jesteś ciotą w rurkach ściskających twoje jaja i lubisz w tyłek – olej to, co przed chwilą napisałam.
Jeżeli jesteś zaściankowym katolem, który nadziei na życie wieczne upatruje w ukrzyżowanym trupie – olej to, co przed chwilą napisałam.
Jeżeli jesteś rewolucyjną wypadkową alternatywnych poglądów na otaczający nas świat (weganizm, gender, Biedroń na prezydenta) – olej to, co przed chwilą napisałam.
Kimkolwiek jesteś, nabierz dystansu do tego, co mówią inni. Nie proś i nie żądaj, by przestali. Mają prawo to robić. Zamiast tego naucz się oceniać, które treści wnoszą coś wartościowego do twojego życia, a które jedynie cię prowokują. Po co masz się obrażać i szarpać z czymś, na co możesz po prostu machnąć ręką? Wzbudzaj szacunek, nie wymuszaj. To działa w ten sposób, że ci, którzy muszą upominać się o poważne traktowanie, w ogóle nie są poważnie traktowani. 

Zamiast walczyć ze słowami używanymi przez innych, lepiej jest samemu stać się odpornym na ich emocjonalne oddziaływanie. Wbrew obiegowej opinii nie są one żadnym mieczem. Nikogo nie krzywdzą i nie zabijają. Co najwyżej uderzają serią pozornych ciosów w miałką samoocenę, ale nic ponadto. Mowa nienawiści nie istnieje.
Słowa służą do opisywania rzeczywistości. Jeśli jednak chcesz coś w niej zmienić, dokonaj tego rękami.

* Anegdotę sparafrazowałam, gdyż nie mogłam odnaleźć pierwotnego źródła. Gdyby ktoś na nie natrafił w odmętach Internetu, będę wdzięczna za zalinkowanie.

1 komentarz:

  1. Jak zwykle bardzo wartościowa notka! To aż dziwne, ale za każdym razem, gdy Cię czytam, zgadzam się z Tobą w prawie każdej sprawie (choć mam odrobinę łagodniejsze spojrzenie na niektóre sprawy imo). Tak samo jest w tym przypadku. W ogóle uważam, że ludziom powinno się od małego wpajać, że dystans do siebie i otaczającego nas świata i bycie sobą to cechy, które powinniśmy w sobie rozwijać i pielęgnować. Pozdrawiam ciepło i dzięki za wpis! :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...