piątek, 10 października 2014

Czy osądzasz ludzi?

http://schin-art.com/

Ja osądzam. Robię to za każdym razem, gdy brutalna rzeczywistość wyrzuca mnie poza próg mieszkania, które od niespełna roku zwykłam nazywać swym domem. Za tym progiem, w jakąkolwiek stronę się udam, staję się jednostką w społeczeństwie jednostek robiących dokładnie to samo ze mną.

W myśl mojej prywatnej filozofii po Ziemi chodzi ponad 7 miliardów homo sapiens, na których jestem psychicznie uczulona.
Kiedy muszę wejść do zatłoczonego autobusu, zmarnować 83627646482 godzin swojego życia w szpitalnej poczekalni, załatwić sprawę urzędową z pozycji interesanta, czy chociaż cierpliwie stać w kolejce w spożywczaku, mimo, że przyszłam tam tylko po bułki w przeciwieństwie do pani starszej, która postanowiła wykupić wszystko, odzywa się mój wewnętrzny krytyk. Wypluwa z siebie najczęściej jadowite, a w najlepszym razie neutralne uwagi pod adresem każdego, kto znajduje się w zasięgu mojego wzroku. Zazwyczaj bezgłośnie i całe szczęście, bo nie znudziło mi się jeszcze oddychanie prostym nosem.

Tak czy inaczej widząc w McDonaldzie zasiedziałą, grubą babę, pod której tyłkiem krzesło przestaje spełniać normy BHP, nie zastanawiam się dlaczego ona jest gruba. Mogę sobie ten osąd zinterpretow (na pewno nie wolałaby ubrać dresów i napocić się bardziej przy codziennym joggingu, niż przy wbieganiu jedynie do podjeżdżającego autobusu) lub usprawiedliwić (może ma problemy hormonalne? A może to genetyczne? Ojej...), ale ocena w moim umyśle już się dokonała. I to w pierwszej myśli. Ona jest gruba. A ja właśnie poświęciłam od 0,1 do 30 sekund swojego życia na skatalogowanie człowieka, którego zgodnie z definicją osoby obcej powinnam mieć w dupie.

Na taką szybką opinię składa się pobieżne oszacowanie atrakcyjności (brzydki-ładny), cech powierzchowności (gruba-szczupła, wysoki-niski, itd.) oraz komunikatów werbalnych i niewerbalnych (słowa, gestykulacja, mimika twarzy, ton głosu) według wytycznych osobistych doświadczeń i wzorców kulturowych, jakie mamy zakodowane.  
Pół minuty wystarczy, by wrzucić pierwsze wrażenia na taśmę produkcyjną mózgu, złożyć je do kupy i po krótkim procesie przetwórczym otrzymać gotowy, komplementarny obraz drugiego człowieka. A przynajmniej wydaje nam się, że taki otrzymaliśmy, bo w istocie stworzyliśmy kolejną karykaturę, dzięki której poczuliśmy się lepsi od innych. Szczuplejsi, inteligentniejsi, o lepszym guście, ładniejszej fryzurze. Tacy fajniejsi. 

Co wobec tego z pochwałami? "Masz ładne spodnie". "Podobają mi się twoje rude włosy". "Uważam cię za wspaniałego człowieka".
Podobnie jak w przypadku krytyki, wszystko znowu sprowadza się do tego, by móc pomyśleć o sobie dobrze.
Dla takich wypowiedzi znamienne jest to, że one nigdy nawet nie leżały obok obiektywnej prawdy.
Oprócz odruchowego krytykowania, lubimy od czasu do czasu - również odruchowo – nawzajem poklepywać się po plecach na zasadzie ty jesteś fajny i ja też jestem fajny.
Przyjemnie jest mi uginać się czasem pod ciężarem pochlebstw i chociaż w większości ich treść nijak odnosi się do mnie, to nie zmienia to faktu, że poczułam się dobrze. Ot, głupia reakcja głupiego człowieka, którego osobowość została połechtana. Nie ja zrobiłam sobie ładne według czyjegoś zdania spodnie. Swoją urodę, bądź jej brak zawdzięczam unikalnej mieszance genów przypadających tylko i wyłącznie mnie, lecz to nie ja sobie je wybrałam. Moje rude włosy komuś się spodobają, ale ktoś inny stwierdzi, że przecież rude to nie ma duszy i jest wredne (btw, wiecie, że w bankach spermy nie chcą przyjmować nasienia od rudych dawców? Poważnie, nikt nie chce mieć rudych dzieci). 
Dla jednego mogę być uosobieniem wspaniałości, a drugi dostrzeże we mnie czarny charakter.
Brak tutaj faktów. Wciąż ostaje się tylko osąd.

Jest jeszcze inny wymiar kreowania poglądów. Odbywa się on w trybie postępowym i dotyczy osób, z którymi połączyła nas jakaś współzależność. Są to przyjaciele, znajomi, sąsiedzi, koledzy z pracy i weekendowe ziomki od piwa.
Czasami mówi się też o kimś w oparciu o miniony czas, że ten "bardzo się zmienił". Myślę jednak, że każdorazowe tego typu stwierdzenie jest błędne z założenia. To nie człowiek się zmienił, lecz sposób jego zewnętrznego postrzegania. Ludzie się nie zmieniają, tylko przechodzą płynnie z jednej formy w kolejną. To, kim byli wcześniej przekłada się w taki, czy w inny sposób na to, kim są obecnie.
Dlatego nawet niepijący alkoholik po terapii wciąż pozostaje alkoholikiem, a jego życie przypomina dozgonną izbę wytrzeźwień. Z tego samego powodu osoba mająca charakter choleryka, nawet trzymając nerwy na wodzy, stale musi kontrolować swoje awanturnicze zapędy - w przeciwieństwie do flegmatyka, który w ogóle ich nie przejawia.

Wszelka ocena drugiego człowieka przez pryzmat własnych poglądów jest oderwana od rzeczywistości, ponieważ człowiek ten znalazł się w zupełnie innych okolicznościach i zależnościach, niż ty, czy ja. Krótko mówiąc, za każdym razem, gdy przykleisz komuś na czoło niewidzialną etykietkę, będzie to wynikało z twojego braku zrozumienia faktów, dla których nie masz żadnego punktu odniesienia. Nigdy nie dowiesz się wszystkiego nawet o własnej matce, dlatego też twoja opinia na jej temat nigdy nie będzie obiektywna.

Skąd zatem bierze się tendencja do wartościowania bliźnich?
Ja myślę, że przeszła swoją własną ewolucję wraz z postępem cywilizacyjnym. Czas, gdy za przysłowiowym mamutem nie trzeba już biegać z włócznią, tylko z neseserem, a i mamut już dawno przestał być mamutem, przyniósł nam obecną formę kalkulacji, której podmiotem jest naga małpa.
Była to naturalna właściwość umożliwiająca człowiekowi odnalezienie się w otoczeniu i ustosunkowanie do niego - nawet w dobie wywoływania ognia za pomocą magicznego rytuału postukiwania kamieniami. Podobnie jest dzisiaj, a jedyna różnica polega na tym, że mamy zapalniczki zamiast kamieni.
Ocenianie innych pomaga zrozumieć siebie poprzez kierowanie uwagi na to, co przeszkadza nam w sobie. Pozornie kamufluje nasze niedoskonałości i rekompensuje braki wypełniając tym samym chciwą przestrzeń ego, dzięki któremu możemy się realizować. Pod pryzmatem ego nie tylko oceniamy, ale także przeglądamy się w oczach innych, by wiedzieć i mieć wpływ na to, jak sami jesteśmy odbierani.

Zorientowałam się w tym uświadomiwszy sobie, że w zasadzie nigdy nie związałam się z osobą poniżej 175 cm wzrostu. Sama jestem kurduplem, który mierzy sobie ledwo ponad 150 cm w kapeluszu. I w glanach. Czy to nie dziwne, że nadrabiałam własne braki cudzymi centymetrami? Zawsze jakoś tak wychodziło, chociaż uważałam, że nie mam kompleksu na tym punkcie. Otóż miałam. Do znacznie wyższych od siebie żartobliwie zwracałam się per kurduplu (co zdarza mi się zresztą do dzisiaj), bo podświadomie myślałam tak o sobie.
Od momentu, w którym dotarło to do mnie, podchodzę do siebie i innych z ogromnym dystansem. Nie chowam urazy za niewybredne żarty, czy wręcz obelgi skierowane do mnie, bo sama przecież bywam nie lepsza.
Tak więc ja osądzam ludzi. Po wyglądzie, po zachowaniu, po ubiorze, po doświadczeniach, po błędach, jakie popełniają i po zwycięstwach, jakie odnoszą.
Jak już skończę patrzeć na nich i wyciąg swoje błędne wnioski, to uważniej przyjrzę się sobie.

A wy? Zachęcam do dyskusji c: 

10 komentarzy:

  1. Faktem jest to, że każdy ocenia człowieka. Szczerze nie wiedziałem, że klasyfikacja trwa tylko pół minuty, zawsze wydawało mi się, że jest to proces nieco dłuższy. No i w rażących przypadkach fizycznych ułomności czy też fizycznych braków niemal natychmiastowy.
    W każdym razie notka bardzo mi się podobała. Też osądzam ludzi jak każdy.
    Jednego tylko nie rozumiem z Twojego toku myślenia.
    Jeżeli ktoś zwraca uwagę na to iż ktoś inny jest np "spasły" to znaczy że sam ma kompleksy odnośnie swojej własnej tuszy? Nie wydaje mi się, aby do końca o to chodziło. Albo czegoś znowu nie zrozumiałem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chodzi o kompleksy na punkcie własnej tuszy, ale o pompowanie swojego poczucia wartości poprzez umniejszanie cudzego. Coś na zasadzie: 'wszyscy mają jakieś wady, których ja nie mam'. Równie dobrze można odnieść ten sam przykład do osoby skrajnie wychudzonej: 'o, ale wieszak, ja przynajmniej mam cycki'. Takie postrzeganie innych daje Ci poczucie wyższości nad nimi.

      Usuń
  2. Skoro lubisz jak się Ciebie chwali, to Cię chwalę Malkira. Trafiłam na Twojego bloga przez aska i tutaj zostanę. Masz cudowne pióro i jestem Ci niesamowicie wdzięczna za Twój wpis.
    Faktycznie, oceniamy ludzi. A nie powinniśmy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, moją próżną osobę takie komplementy - jeśli są szczere - pobudzają do dalszej pracy c:

      Nie zgodzę się jednak z tym, że nie powinniśmy oceniać innych. To jest pierwotna część naszej natury. Raczej kwestią pozostaje to, w jaki sposób dokonujemy takich szacunków i jaki mają wpływ na nas.

      Usuń
  3. Nie prawda, ja nikogo nie oceniam. Nie zastanawiam się nad tym jaki ktoś jest, a jaki nie jest. Nie wolno oceniać ludzi po pozorach i tego nie robię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz absolutną pewność, że nigdy nikogo nie oceniasz? Nie jesteś w stanie powiedzieć o kimś, że jest np. urodziwy w Twojej opinii, albo że taki nie jest?

      Usuń
  4. Osądzam ludzi, nawet jeśli bym nie chciała. Każdy to robi, a jeśli twierdzi, że nie- kłamie.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...