dailywicca.com |
Jak
co roku o tej porze portale chrześcijańskie z Frondą na czele
przestrzegają przed zgubnymi skutkami obchodzenia Halloween. Straszą
wydrążonymi dyniami, grożą wiecznym potępieniem i świrują o
szatańskich podszeptach.
W końcu, dostrzegając w walce z tym obyczajem nieskuteczność wymachiwania różańcami i mając w pamięci obraz Natanka, który podobnym kazaniem z ambony przyniósł im sławę na YouTubie, odwołują się do argumentu o postępującej amerykanizacji i rzecz jasna – do zabobonnego pogaństwa.
W końcu, dostrzegając w walce z tym obyczajem nieskuteczność wymachiwania różańcami i mając w pamięci obraz Natanka, który podobnym kazaniem z ambony przyniósł im sławę na YouTubie, odwołują się do argumentu o postępującej amerykanizacji i rzecz jasna – do zabobonnego pogaństwa.
Z
tym ostatnim sprawa ma się dość zabawnie, bo na początku dyskusji
o Halloween warto zdać sobie sprawę z faktu, że pogaństwo dla
Kraju Kwitnącej Cebuli jest tym, czym korzenie są dla drzewa.
Czy
ortodoksom się to podoba, czy nie – wzrośliśmy na słowiańskim
folklorze. I choć praktyki związane ze współczesnym Halloween
mają swe źródło głównie w kulturze amerykańskiej, a do Polski
przywędrowały dopiero po latach 90tych, to nasze Dziady (czy jak
kto woli – Zaduszki) były obecne na polskich ziemiach jeszcze na
długo przed tym, nim zapłonęły pierwsze stosy.
Mówiąc
dobitniej, wszyscy wywodzimy się od tych bezbożnych pogan, którzy
nosili obciachowe, lniane koszule, skakali przez ogień i ruchali się
w krzakach pod pretekstem poszukiwania kwiatu paproci. Od tych
samych, którzy przeobrazili w monarchię Jagiellońską włości
Siemowita.
Fajnie
też wiedzieć, że sam Mieszko II nie był pozytywnie nastawiony do
chrześcijaństwa, a obcych krzewicieli kultu Jahwe pogonił z kraju.
Polska, która dzisiaj kojarzy się między innymi z wyznawaniem
Jedynego, kultem krzyża i Maryi jest produktem ekspansji na nasze
tereny oraz wykorzenienia z mentalności Polaka rodzimowierstwa.
Tyle
z historii.
A
jeśli chodzi o amerykanizację – cóż, to prawda, że ulegamy
ładnym, kolorowym pisemkom z Ameryki, które lansują wizję
utopijnego świata. Oglądamy amerykańskie seriale, żremy w
McDonald's śmieciowe żarcie i ubieramy się w sieciówkach. W
pewnym stopniu potrzebujemy napływu obcych kultur, aby nie trwać w
zacofaniu, chociaż amerykańskim stylem życia bardzo łatwo jest
się zatruć wciąż biednemu Polakowi.
Wątpię
jednak, by fetowanie raz do roku czy to Walentynek, Bożego
Narodzenia, czy też tytułowego Halloween było motorem napędzającym
amerykanizację krajów słowiańskich.
Ameryka jest
ekonomiczno-gospodarczym tytanem, którego finansowo stać na
zalewanie nas swoją kulturą. Nie potrzebują do tego celu
okolicznościowych świąt.
To
normalne, że szczególnie dzieci, oglądając w telewizji
fantazyjnie poprzebieranych rówieśników chodzących grupami po
dzielnicach willowych z workami na cukierki, też by tak chciały.
Ja
też tak robiłam będąc dzieckiem i bardzo pozytywnie wspominam
Halloween – mimo, że w przeciwieństwie do amerykańskiego, polskie polegało na obmyślaniu strategii omijania kałuż wielkich
jak bagna i nawiedzaniu raczej bloków, aniżeli dzielnic
willowych.
Opcjonalnie okolicznych kościołów dla większej beki.
Ponadto
ostatnie dni października mają ponurą aurę, ludziom naraz
przypomina się o zmarłych. Wprawdzie nigdy ich nie opłakiwałam,
bo bardzo wcześnie zrozumiałam, że śmierć jest częścią życia. Niemniej gdy byłam jeszcze smarkiem, irytowało mnie to przymusowe
chodzenie po grobach, kiedy stanie na piździawie nad kośćmi dziadka
było wpisane w kalendarz.
Jedyną rekompensatą były cmentarne
obwarzanki na sznurku. I Halloween właśnie.
Nie
przypominam sobie też, bym przy tej okazji zawierała pakty z
duchami i diabłami. Nigdy nie był potrzebny egzorcysta, nie śniły
mi się koszmary, talerze w domu nie spadały i nie zostałam też
zainfekowana wirusem amerykanizmu.
Zabawa halloweenowa była przyjemnym
urozmaiceniem w dniu jesiennej słoty, szczególnie, że w
większości przypadków ludzie byli pozytywnie nastawieni do takich odwiedzin i
szczodrze obdarowywali nas słodyczami, a często nawet pieniędzmi.
Była
to po prostu okazja do fajnego spędzenia czasu, tak samo jak Boże
Narodzenie wraz z całą swoją świąteczną otoczką – i to bez względu
na to, czy jesteś katolikiem, czy tylko się za takiego podajesz,
czy jesteś ateistą po dokonanej apostazji, czy ateistą zasilającym statystyki Kościoła.
Takie
obrządki służą nie tylko rozwijaniu wyobraźni, ale też zbliżają
do siebie ludzi.
Nie trzeba przecież w tym celu siedzieć w
ciemnej piwnicy przy gromnicach i próbować sił w wywoływaniu ducha Adolfa Hitlera.
Dlatego
uważam, że podejście do Halloween jak do przebieranego,
towarzyskiego spędu jest przejawem zdrowego rozsądku.
Bez
wydziwiania o potworkach, american dream i pogaństwie.
■ O
genezie i praktykach związanych z obchodami Halloween można
przeczytać między innymi tutaj.
Nawiasem mówiąc, bardzo ciężko jest znaleźć chociaż jedną
stronę (z pominięciem Wikipedii), gdzie o Halloween wypowiada się tak
całkiem neutralnie.
Może więc faktycznie wypadałoby, ot tak profilaktycznie, popuszczać w
majty ze strachu przed Rogatym?
Notka jak zawsze świetna, moja kochana.
OdpowiedzUsuńWiesz dobrze, że sam nigdy nie lubiłem i nie polubię Halloween. Jednak powiem coś, co przeczy samemu mnie i mojemu katolickiemu usposobieniu. Odpowiednikiem dawnych Zaduszek (które historycznie są przeraźliwie ciekawe) są Andrzejki. Ileż to razy próbowaliśmy wspólnie wróżyć, przelewać wosk przed dziurkę od klucza, pukanie do drzwi, czy chociażby wróżby z papierka. Na jeden wieczór w roku można poczuć się jak prawdziwy czarodziej i wiedźma z piekła rodem. Nie zauważyłem, aby te wróżby były specjalnie piętnowane.
Co zaś się tyczy Halloween, sam nie mam nic do tego święta - w granicach Ameryki czy Anglii, skąd się wywodzi. Nie traktuję tego jak wywoływanie duchów, bo sama dobrze wiesz na moim i Twoim doświadczeniu, że ludzie sięgają po to nie tylko w Halloween, samo to święto u nas jest powodem aby opić się i imprezować, a dzieci posłać po słodycze. Jednak jest to w jakimś stopniu amerykanizacja społeczeństwa polskiego i wpływ na naszą kulturę i tradycję.
Sam uwielbiam cmentarze, odwiedzać je, szukać wspólnie grobów etc i dobrze o tym wiesz, w życiu bym z tego święta nie kpił bo bałbym się że urażę swoim podejściem zmarłych. Ale abstrahując zupełnie od tego. Kto będzie chciał ten pójdzie, nikogo nie potępiam, ani nie ganię za branie udziału w chodzeniu po domach.
Nie zmienia to jednak mojego stosunku do Halloween, które nie jest naszym świętem. Już znacznie lepiej by było gdyby faktycznie wrócić do słowiańskiej tradycji i bawić się w Zaduszki ("Naprzód wy z lekkimi duchy,
Coście śród tego padołu
Ciemnoty i zawieruchy,
Nędzy, płaczu i mozołu
Zabłysnęli i spłonęli
Jako ta garstka kądzieli.
Kto z was wietrznym błądzi szlakiem,
W niebieskie nie wzleciał bramy,
Tego lekkim, jasnym znakiem
Przyzywamy, zaklinamy." -A. Mickiewicz)
No, ale co kto woli.
Dziękuję za ten wpis, mimo różnych poglądów w tej kwestii cieszę się, że go umieściłaś.
Weź się Foeś.
Usuń"(...) samo to święto u nas jest powodem aby opić się i imprezować, a dzieci posłać po słodycze." - I to jest właśnie wystarczający powód, by się bawić w Halloween :D
Ja już Ci coś mówiłam. Słowiańską kulturę bardziej amerykanizuje się McDonaldami, w których tak bardzo lubisz się obżerać, niż Halloween, czy Walentynkami.
"(...) w życiu bym z tego święta nie kpił bo bałbym się że urażę swoim podejściem zmarłych." - Bez urazy Władziu kochany, ale zmarli to w dupie mają Twoje urazy. Jeśli już, to przewracają się w swoich grobach wiedząc, do czego wykorzystujesz swojego fiuta <3
Mam się moja kochana.
UsuńNiestety muszę się z Tobą zgodzić, ale amerykanizacja to nie tylko mcDonaldy, to też programy telewizyjne, gazety, programy nauczania i ... właśnie tego typu sprawy jak obchodzenie cudzych świąt i traktowanie je jak własnych. Niebawem będziemy piec indyka na Święto Dziękczynienia.
Co do zmarłych to ja nie wiem czy tak mają akurat tę sprawę w dupie, skoro w niej od dawna wierci dziurę jakiś robak. Oby po tamtej stronie nie zastała nas gromada niezadowolonych truposzy mających pretensje, że chociaż raz w roku im się grobów nie oczyściło i nie postawiło skromnego znicza za 1,50 PLN.
Chodzenie po grobach to nie tylko obowiązek religijny, ale też i udowodnienie sobie i innym, że się pamięta. Nie mam pewności co jest po tamtej stronie, ale wiem co mam w swojej głowie. Człowiek żyje tak długo, jak żyje pamięć o nim. Chodzenie po grobach chociaż raz w roku to dowód na to, że się pamięta kim się jest. Bo to właśnie te gnijące truchła, które są tak pomijane w ten szczególny dzień składają się na to kim jesteś aktualnie Ty i że Ty to Ty.
Natomiast jak chodzi o mnie i mojego fiuta, to oboje mamy się bardzo dobrze, dziękuję. Moi przodkowie raczej byliby ze mnie dumni, że umiem wykorzystać to czym mnie natura obdarzyła < 3
Oj Władziu, Władziu. Już Cię widzę oczyma wyobraźni jako starego pierdziela przeganiającego laską przebrane bachory 31 października.
UsuńDajże spokój tym zmarłym. Jeśli to ukoi Twego ducha, to możesz cisnąć na te groby i nawet pucować je Ludwikiem w strugach deszczu. Możesz palić znicze nawet za 3 dychy - są tacy agenci, co wolą kupić wybajerzony wieniec, zamiast pójść ze znajomymi na piwo do knajpy. No cóż, ja jestem praktykiem, a wszyscy opowiadający o życiu pozagrobowym to teoretycy - dopóki nie zadebiutuję w śmierci i nie odwiedzę tej tajemniczej "drugiej strony", to wolę kebab zapijać piwem, a dzień wcześniej zgarnąć od ludzi darmowe słodycze, niż szurać na groby z parasolką i zniczem za 1,50 PLN.
Szanuję Władziu Twój intelekt i nawet te Twoje momentami zabawne mądrości, ale weź nie pierdziel, że muszę sterczeć nad kośćmi dziadka akurat 1szego listopada, by zachować o nim pamięć, bo tak nie jest. Gro ludzi poginających rokrocznie na cmentarz nie ma nawet pojęcia skąd pochodzi, a trupy, które strawiła ziemia już im nie pomogą w zdobyciu tej wiedzy.
A co do McDonald's, w kwestii formalnej, to firma będąca w czołówce najlepiej zarabiających firm na świecie. A zatem, obok Zuckerberga i Gatesa, mająca determinujący wpływ na rozprzestrzenianie kultu błogosławionej Ameryki. To marka-symbol, w obliczu której Halloween i cała reszta to pryszcz. Rynek, w skład którego wchodzi m.in TV, prasa i programy nauczania, ale przede wszystkim amerykańskie marki-symbole, to to, co jest rzeczywistą ekspansją kulturową. Tak więc zwracanie uwagi na okolicznościowe obyczaje w obliczu w/w jest imho krótkowzroczne.
Jeśli już musisz, to bój się amerykańskiej gospodarki, a nie dzieci w przebraniach, które pukają do Twoich drzwi i czekają z wyciągniętymi łapami na cukierki. One chcą Twoich słodyczy (i pieniędzy), a nie zarazić Cię wirusem american dream.
Zacna notka Samaelu. Chociaż jak widzę mamy nieco inny stosunek do tego powiedzmy święta, to jednak aż tutaj, u mnie powiało zbawiennym podmuchem zdrowego rozsądku.
OdpowiedzUsuńPodpisano: Wilk Ziemniak
Jak w tym roku uczcisz Halloween? :)
OdpowiedzUsuńW sumie trochę mnie smuci, że niektórzy potrzebują specjalnie wyznaczonego dnia by wspominać tych, którzy odeszli. Ja zawsze, każdego dnia pamiętam. Nie potrzebuję świąt by wspominać, a w takie halloween wolę dobrze się zabawić i wypić za bliskich, którzy nie stoją już u mego boku, aniżeli umartwiać się nad mogiłami.
OdpowiedzUsuńA ja tam lubię Wszystkich Świętych. Ten czas nie jest dla mnie smutny i nad nikim się nie umartwiam. Halloween to może faktycznie przesadzona sprawa, że mówi się że się duchy wywołuje i demony. Może tak robi młodzież na zachodzie, ale raczej nie w Polsce.
OdpowiedzUsuń