sobota, 15 listopada 2014

Jak bluzgać to z polotem


Ona jest jak Rafaello – wyraża więcej, niż tysiąc słów. Można nią wyczerpująco opisać otaczającą nas rzeczywistość, zachowanie, osobę i samopoczucie jednocześnie. Jest jak najlepsza przyjaciółka będąca przy nas zawsze wtedy, kiedy potrzebujemy jej najbardziej: kiedy bardzo się cieszymy lub bardzo denerwujemy. Działa niczym balsam na duszę wiecznie niepocieszonego Polaka. 

Mowa o naszej starej, dobrej kurwie. Nie wszystkim miłej, bowiem są ludzie, dla których kurwa brzmi niczym jakiś szatański werset. Tak niepożądanie i ohydnie, że na jej dźwięk ponoć gniją i odpadają uszy.
Lecz czymże byłby cały dorobek językowy kraju nadwiślańskiego, gdyby wykreślić z niego tylko ten jeden rzeczownik rodzaju żeńskiego? I czy w ogóle przetrwałaby po dziś dzień nasza tożsamość narodowa?
Ten tekst będzie traktował o pięknym dziedzictwie języka polskiego, jakim niewątpliwie są wulgaryzmy. O tym, czy warto używać, a jeśli już, to w jakich sytuacjach. O etymologii i funkcjach, najczęściej popełnianych błędach językowych, o kulturze i wychowaniu (lub jak kto woli, ich braku), o ubogim słownictwie i schamiałym społeczeństwie.

To prawda, że przekleństwa wbiły się bardzo mocno w mowę potoczną. W wypowiedzi Jana Kowalskiego kurwa przyjmuje postać niemal każdej części zdania, a także znaków interpunkcyjnych, co już z miejsca czyni ją niepoprawną stylistycznie. Takie nieprzebieranie w słowach prawdopodobnie wynika ze zwykłej niewiedzy i najczęściej jest wynoszone z podwórka, szkoły i domu. Trudno jest przystopować, jeżeli wulgaryzmy od początku były wpisane w młodzieńczą kindersztubę. Mogą więc stanowić nadużywaną rekompensatę dla ubogiej leksyki, ale wcale nie muszą.
Jeśli ty – mając już własny dowód osobisty w portfelu - nie potrafisz utworzyć jednego zdania złożonego bez wulgaryzmu, to sygnał, iż rzadko (lub wcale) hańbisz się przeczytaniem jakiejkolwiek książki, a słownik poprawnej polszczyzny najwyżej tylko pogłaskałeś kiedyś po grzbiecie. Ponadto oznajmiasz wszem i wobec, że jesteś umysłowo niedorozwiniętym plebsem, którego kurwowanie brzmi najbardziej swojsko przy przerzucaniu widłami gnoju.

Jednakże w społeczeństwie funkcjonuje także zjawisko, które mierzi mnie równie bardzo, co skrajne nadużywanie przekleństw. Jest nim pokutujące przekonanie, że w ogóle korzystanie z nich w mowie potocznej jest ewidentną oznaką niskiej kultury osobistej i świadczy o poważnych ubytkach w słownictwie.
A gówno prawda.
"Ziemię pomierzył i głębokie morze,
Wie, jako wstają i zachodzą zorze;
Wiatrom rozumie, praktykuje komu,
A sam nie widzi, że ma kurwę w domu.
"

Pisał Jan Kochanowski.
Tak, ten sam od Urszulki i trenów. Jak nietrudno zauważyć, polska kurwa była obecna już w XVI wieku, w dobie renesansu kojarzonej przede wszystkim z rozkwitem inteligencji, myślicielstwa, literatury, sztuki i wszelkich ośrodków naukowych.
Nie wspominając oczywiście o Mickiewiczu wyprzedzającym pod względem pikantnych epitetów samego Puszkina, o Witkacym, Gombrowiczu, czy Tuwimie – tym kolesiu od wierszyków dla dzieci o ptasim radiu, słoniu Trąbalskim i rzepce, który stworzył taką oto perełkę literatury:
 
 

Najznamienitsi nie tylko zresztą polscy wirtuozi pióra korzystali z funkcji tych charakterystycznych wyrażeń. Dlatego też śmieszy mnie sytuacja, gdy człowieka oczytanego, w ustach którego bluzgi brzmią jak symfonia, poucza jakiś zgorszony cep mający zaprogramowane we łbie, że "brzydkie słowa" źle świadczą o manierach i zubożają słownictwo.

Aby było jeszcze zabawniej, te same cepy dopuszczają do "legalnego" użytku różne kuriozalne zamienniki, na przykład: kuźwa, kurna, psiakostka, pitolić, kurde, jasny gwint, holender, kurczę blade, motyla noga, zarąbiście, cholercia, ja pierdziu, itp.
Tak elokwentne efemizmy wcale nie są już dowodem słownej nędzy i w nikim nie budzą zgorszenia. Wszak pokazują, że można się powstrzymać od przysłowiowego rzucenia mięsem poprzez rzucenie łagodniejszym substytutem. Tylko po co?
Dla mnie jest to przejawem hipokryzji, bo tego typu zamienniki po pierwsze brzmią idiotycznie, a po drugie nie zawierają w sobie takiego ładunku ekspresji, jaki chce się przekazać poprzez użycie normalnego przekleństwa. Krótko mówiąc, nie spełniają podstawowej funkcji, jaką powinny spełniać wulgaryzmy. Moim zdaniem dopiero takie słowa są szkodliwe dla mowy, bo w zasadzie nie posiadają żadnej wartości merytorycznej; niczego nie oznaczają. Tylko czynią ludzi głupszymi, ale za to bogatszymi o znajomość językowych potworków.

Zatem kiedy i czy w ogóle posługiwać się łaciną kuchenną?
Być może istnieją złotouści śmiertelnicy, którzy nigdy nie świntuszyli słowem. Nie wiem, ja takich nie znam, ale wychodzę z założenia, że każdy może zarówno używać, jak i nie używać rubasznej mowy i w żadnym wypadku nie będzie to nic złego.

Decydując się na obecność tego elementu w języku potocznym dobrze jest pamiętać, iż umiejętne bluzganie (nie mylić z prostackimi wiązankami) ma kilka zastosowań:

Spontaniczne lub świadome wyrażenie silnych emocji
Nie tylko skrajnie negatywnych, ale też skrajnie pozytywnych. To, że konkretne przekleństwo jest wykładnią danej emocji wynika z kontekstu wypowiedzi. Nie da się wulgaryzmom odgórnie przyporządkować określonych uczuć ("cholera", "ja pierdolę", "o kurwa" mogą wyrażać tak gniew i ból, jak radość, zachwyt i szereg innych odczuć).

Ekonomiczność wypowiedzi
Jak powiedział w swoim słynnym wykładzie profesor Miodek:

"Idziemy sobie przez ulicę, potykamy się i mówimy do siebie: "bardzo mnie irytują nierówności tego chodnika, które znienacka narażają mnie na upadek. Nasuwa mi to złe myśli o władzach gminy." Wszystkie te i o wiele jeszcze bogatsze treści i emocje wyraża proste "O kurwa!", które wyczerpuje sprawę."

Nadanie odpowiedniej mocy komunikatowi
Nienadużywane wulgaryzmy dzięki swojej sile ekspresji sprawiają, że komunikat staje się wyraźniejszy i bardziej dosadny. W tej intencji leży sprowokowanie u odbiorcy konkretnych emocji i zachowań.

Humor
W naszej kulturze licznie występują dowcipy i gagi, które bez użycia wulgaryzmu utraciłyby swój sens i w efekcie przestałyby śmieszyć. Celem jest rozbawienie, a nie obrażenie odbiorcy.

Rozładowanie napięcia psychicznego
Lepiej chyba rzucić sobie siarczystą kurwą i popierdolić, niż przypierdolić komuś w pysk z powodu swojego gorszego samopoczucia.

W tym miejscu pragnę zauważyć jeszcze jedno. Są okoliczności, w których stosowanie wulgaryzmów jest absolutnie niedopuszczalne. W ich skład wchodzi wszystko to, co związane jest z językiem oficjalnym i urzędowym, a zatem dotyczy mediów informacyjnych, sądów, stanowisk politycznych i urzędowych, innych poważnych instytucji, a także ceremonialnych wystąpień. Użycie wulgarnego żargonu z tej pozycji zawsze będzie dowodem braku powagi wobec reprezentowanego stanowiska i odbije się negatywnie na renomie używającego zwłaszcza, gdy jest osobą publiczną. 
 
Chyba każdy pamięta wpadkę Durczoka, mimo, że wybrnął z niej z klasą:


A jeśli chodzi o mowę powszechną, to keine grenzen. No, może z jednym, małym wyjątkiem. Zgodnie z aktualnym taryfikatorem możemy dostać paragon nawet na 1500 złotych polskich od Szafirowego Piewcy Prowokacji za przeklinanie w miejscu publicznym. Dodam, że nawet prywatna posesja może uchodzić za miejsce publiczne, o ile jest widoczna z miejsca publicznego (jakkolwiek głupio to nie brzmi).
Dlatego wstrzymaj się od witania kolejnego, pięknego poranka okrzykiem "JA PIERDOLĘ!" w otwartym na oścież oknie. 

Kolejny tekst poświęcony będzie pochodzeniu wulgaryzmów.  

4 komentarze:

  1. Czytałam gdzieś o tym, że paradoksalnie przeklinanie charakteryzuje ludzi o wysokim zasobie słownictwa, ludzi oczytanych i inteligentnych. Pewnego razu spotkałam się jednak z sytuacją w której człowiek nazwijmy to o nieskomplikowanym sposobie bycia, któremu wytknięto poważne braki kultury osobistej wymigiwał się argumentując swoje przekleństwa jako oznakę mądrości. Przez podobne jednostki przeklinający, jak sama napisałaś jest odbierany za pospólstwo. Szkoda, że tak rzadko potrafimy zauważyć [ i o ile w ogóle], iż w przypadku osoby mądrej przekleństwa rzucane są z pełną tego świadomością, natomiast w przypadku chamstwa już wręcz przeciwnie. Świetny artykuł, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że pewne rzeczy są do wychwycenia na pierwszy rzut oka, chociaż rzeczywiście zdarzają się ludzie potencjalnie mądrzy, ale tylko do momentu, w którym otworzą usta.
      Wulgaryzmy to aktywna część języka, jednak trzeba umieć z niej korzystać z umiarem i jak sama zauważyłaś - ze świadomością.

      Usuń
  2. Masz tak świetny styl pisania, że nie mogłam oderwać się od czytania Ciebie :) Proszę, napisz coś więcej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Co jak co, ale na przekleństwach znasz się po prostu świetnie i dla mnie zawsze będziesz mistrzem wulgaryzmów przed którym nisko chylę czoła.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...